poniedziałek, 7 września 2015

Rozdział 26




Rozdział 26

Zostawiłeś mnie, gdy cię potrzebowałam…

   Powoli wracała mi świadomość. W głowie mi huczało. Boże… ostatni raz się tak czułam, jak balowałam z chłopakami. Próbowałam uchylić powieki. Cóż, to nie jest takie proste, na jakie wygląda. Spróbowałam jeszcze raz… nic. Ugh, to nie może być takie trudne. W moich książkach otwierają te cholerne oczy bez problemu. I puf! Zdarza się coś magicznego. Ok, teraz się uda.
   Uchyliłam powieki. Jest! Ale światło, było porażające. Bu!
   Dobra. Podejście nr 2. Znowu światło mnie sparaliżowało, ale zatrzepotałam rzęsami i co chwila było lepiej. Przynajmniej tyle. Rozejrzałam się i nowoczesność pokoju w którym się znajdowałam wbiła mnie w ziemię.
   To raczej nie więzienie, tych młotków, za bardzo nowoczesne jak na nich, a w dodatku, mam nadzieję, że tamte kutafony są już w pace. To też nie dom chłopaków bo znam tam każdy kąt i …
   Nagle wszystko we mnie uderzyło.
Porwanie. Krew. Kat. Bicz. Chłopaki. Tata. Niall.
   Poderwałam się do pozycji siedzącej. O kurwa wodna. Niall! Zerwałam się z łóżka, ale nogi się pode mną ugięły, więc zleciałam z łóżka.
   - Ała, moja dupa.- jęknęłam. Usłyszałam śmiech. Odwróciłam się i ujrzałam go. Mojego ojca. Żywego. Realnego. Boleśnie, realnego
   W ciągu kilku sekund stanęłam pod najdalsza ścianą.
   - Co jest, do kurwy nędzy- zaklęłam.
   - Kwiatuszku, przecież wiesz, że nie lubię jak przeklinasz.- odpowiedział mi „tata”. Co jest grane? Przecież to niemożliwe, mój ojciec zginął w wypadku.
   - Kim jesteś?- zapytałam stanowczym głosem. Starałam się by było w nim jak najmniej strachu.
   - Aż tak bardzo się zmieniłem?- spytał z smutnym uśmiechem – To ja, twój…- nie dałam mu dokończyć.
   - Mój ojciec nie żyję! Zginął w wypadku samolotu.- do moich oczu napłynęły łzy.
   Mój tata zawsze był dla mnie ostoją. Moja matka zawsze się skupiała na sobie, a ja byłam dla niej tylko dodatkiem. To mój ojciec zawsze się o mnie troszczył i robił wszystko bym był szczęśliwa. Gdy matka powiedziała mi, że zginał zawalił mi się cały świat. Wtedy tylko Niall umiał wywołać uśmiech na mojej twarzy. Ale jego wkrótce też straciłam.
   - Ah, fakt. Twoja matka zawsze była intrygantką.- zaśmiał się sam do siebie.
   - Co? O co ci chodzi? Nie rozumiem.
   - Usiądź proszę.- powiedział łagodnym tonem, patrząc na mnie  z sentymentem. Nikt od dawna tak na mnie nie patrzył. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi tego brakowało. Tylko tata miał taki specyficzny wzrok. Zawsze w jego oczach widziałam miłość i troskę. Nigdy w to nie wątpiłam. W jego spojrzeniu widziałam szczerość.
   W przypływie emocji podbiegłam do niego i się w niego wtuliłam. Ten wzrok… nikt inny tak nie patrzył. Tylko on. To mnie przekonało, że to mój ojciec. Po moim ciele przechodziła fala dreszczy, a w umyśle miałam tyle myśli, że nie potrafiłam rozróżnić co jest co.
   - Tęskniłam.- był trochę zaskoczony moją nagła reakcją, ale odwzajemnił uścisk, z takim samym uczuciem.
   - Nawet nie wiesz jak ja. 
   - Powiedz co się stało.- zażądałam łagodnie, acz stanowczo.
   - Cóż… miałem jechać w delegację, co pewnie wiesz.- pokiwałam głową na potwierdzenie jego słów. Poczułam, że zaschło mi w gardle i chciałam zapytać taty czy do mi coś do picia, ale on w chwili gdy otworzyłam usta podał mi butelkę z moim ulubionym sokiem. Zdziwiłam się. Piłam go zawsze gdy byłam mała. Jednak odkąd tata odszedł przestałam, mama nie wiedziałam o jakim soku mówię i kupowała zawsze byle jaki. Nawet takie, którego smaku nienawidziłam. Nigdy nic o mnie nie wiedziała. Zdziwiłam się, że tata to pamięta.
   - Pamiętałeś?
   - Takich rzeczy się nie zapomina.- upiłam łyk soku,  a tata kontynuował. – gdy byłem na lotnisku, podsłuchałem rozmowę pilota. Omawiał z kimś plan rozbicia samolotu. Rozmawiał z jakąś kobietą, która dziwnym zbiegiem okoliczności, miała na imię identycznie, jak twoja matka.- wytrzeszczyłam oczy, tego się nie spodziewałam.- Miał zginąć ktoś na pokładzie, a że ja chciałam jeszcze pożyć, cóż nie wszedłem do tego samolotu. Chciałem wrócić do domu, ale miałem przeczucie by tego nie robić. Zatrzymałem się w hotelu i cóż… niestety moje obawy się potwierdziły. Któregoś dnia widziałem twoją matkę w towarzystwie tego pilota. Myślałem, ba, chciałem by było to tylko przelotne spotkanie, myślałem, że to jakiś dziwaczny zbieg okoliczności, ale widziałem jak wręcza mu sporą sumę pieniędzy i powiedziała, że kolejną część nagrody, dostanie… no, wiesz.
   - Co? Zdradziła cię?- spytałam z niedowierzaniem.
   - Nie pierwszy raz. Puszczała się na prawo i lewo, czasami zarabiała jako dziwka, pewnie wiesz, że miała szczególną słabość do pieniędzy. Pomógł mi to odkryć mój bliski kolega z pracy. Nigdy nie lubił twojej matki i twierdził, że powinienem wziąć ciebie i ja zostawić, ale cóż. Kochałem ją, jak mogłem kochać takiego potwora. – albo jak można skrzywdzić takiego anioła jak mój ojciec. Ta kobieta nie ma wstydu.
   - Tak czy siak. Dowiedziałem się dlaczego to zrobiła.
   - Dlaczego?-  dopytywałam się.
   - Dla kasy. Chciała mnie zabić, bo byłem ubezpieczony na 10 000 000 dolarów.  Chciałem się z tobą spotkać, ale bałem się, że twoja matka coś planuję musiałem stanąć na nogi, bo cóż, nie żyłem. Oficjalnie byłem martwy. Nie miałem żadnych oszczędności. Mój przyjaciel mi pomógł, okradliśmy twoją matkę i chciałem cię zabrać, ale zniknęłaś. Myślałem, że twoja matka zaczęła cos podejrzewać.
   - Zostawiłeś mnie.- nagle ogarnęło mnie coś co kazało mi to powiedzieć.
   - Nie, kochanie to nie tak. Rozkręciłem swój własny biznes i zbierałam dowody na potwierdzenie tej intrygi. W końcu tak pilot zgodził się mówić. Chciałem wszystko podać do sądu, ale potem zniknęła też twoja matka. Gdy pozbierałem wszystko do kupy, obie zniknęłyście. Cały plan legł w gruzach.
   - Czyli dla ciebie kasa też była ważniejsza?- zdałam sobie sprawę. Przez tyle lat się mną nie interesował, aż w końcu, gdy miał kasę to sobie o mnie przypomniał. Dla mnie kasa nigdy nie stanowiła problemu, ale nie pozwalałam by kierowała moim życiem.
   - Ależ skąd, zawsze przy tobie czuwałem i obserwowałem. Gdy zniknęłaś zatrudniłem detektywa i znalazł cię. Dlatego jestem choć żal mi, że w takich okolicznościach.
Pam, pararam! I co o tym sądzicie?

9 komentarzy:

  1. Łał świetny ta matka Sophie naprawdę ( przepraszam za wyrażenie) mnie wkurwia te jej popieprzone intrygi achh... No ale minęło i cieszę się że Sophia dowiedziała się prawdy o tacie. Rozdział jak wcześniej pisałam jest świetny czekam na następny. ^^
    A tak po za tym pierwsza ha ha :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow niewiem co napisać wiec wow,

    OdpowiedzUsuń
  3. No hej!
    Wiem, że wcześniej nie pisałam ale teraz się poprawię.
    Tak wgl to nie wiem co napisać...
    FF jest ... brak mi słów
    No to ... do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. To się dobrze skończy, prawda?
    Niall przeżyje, prawda?
    I tak mi nie odpowiesz, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski :* od początku czytam twojego bloga ale jakos nie komentowałam. Każdego dnia sprawdzam czy nie wyrzuciłaś rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zabijajcie mnie! Przepraszam, że tak długo, jak na mnie, mnie nie było, ale spoko. Wracam i nie zamierzam was opuszczać. Rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu:)
    Dziękuję, tym co nadal komentują posty, to oznaka, że wam zależy, a dla mnie to dużo znaczy. Jesteście najlepsi
    Kocham was ~Als♥♥♥

    OdpowiedzUsuń