Rozdział
4
Odmieniona
Ostatnia
prosta. Słyszałam pisk opon i wiwatujący tłum. Pewnie się zastanawiacie gdzie
jestem. Od tamtego czasu sporo się pozmieniało. Nie jestem już słodką Sophie,
ale wredną suką Sophie. Dla moich znajomych jestem również znana jako „Devil”.
Mistrz torów w Irlandii. Miejsce gdzie teraz jestem to nielegalne wyścigi
. A ja na samym początku.
- Mała, z
prawej masz tego Danielsa.To był mój przyjaciel Ross. Mam teraz swoją paczkę. Ross, Austin, Endi i Billy to moja rodzina. Zaopiekowali się mną gdy miałam dość. Pamiętam to dokładnie.
***
Wspomnienie
Biegłam przed siebie do swojego ulubionego miejsca. Właśnie
rozmawiałam z Niallem, choć rozmową się to nazwać nie dało. Nie mogę uwierzyć,
że tak szybko o mnie zapomniał. Ujrzałam wielkie stare drzewo z wyrytymi
inicjałami N+S. Byłam na miejscu.
Butelką, którą miałam w ręku rzuciłam o ziemię, a ta roztrzaskała się na małe
kawałeczki. Schyliłam się i chwyciłam najbliższy, po czym usiadłam pod drzewem.
Usłyszałam za sobą trzaski i śmiechy, ale zbytnio mnie to nie
obchodziło. Przyłożyłam kawałek szkła do ręki i przejechałam, aż ujrzałam krwawą
ranę.
Uśmiechnęłam
się do siebie. Miałam dość. Chciałam to skończyć. Tutaj. Zaraz. Jestem gruba,
brzydka, jestem totalną ofermą, którą nikt nie lubi i na pewno nikt nie będzie
za takim problemem tęsknić. Chciałam przejechać szkłem po nadgarstku jeszcze raz,
ale zostało mi ono wyrwane z ręki.
-Co ty
wyprawiasz?! Oszalałaś, nie rób tego!- podniosłam oczy i ujrzałam piękne
czekoladowe tęczówki. Za blond włosym chłopakiem, który w tej chwili był nade mną, stało
jeszcze trzech innych chłopaków. Wyglądali na mój wiek- To nie jest
rozwiązanie, wiem że… hej, nie płacz.
Dotknęłam
swojego policzka zdrową dłonią, bo ta druga była trzymana przez nieznajomego. Nawet
nie zauważyłam, kiedy z moich oczy zaczęły płynąć łzy. Chłopak przytulił mnie
do siebie, a ja się nie opierała, tylko odwzajemniłam uścisk. Tia, tia wiem to
mogli być jacyś gwałciciele i nie wiadomo co mieli w tych swoich łbach. Ale
czułam się dobrze w jego uścisku, trochę przypominał mi Nialla. Wdychałam jego
zapach, pachniał miętą, a ja uśmiechnęłam się, czułam, jakby jego ramiona
chroniły mnie przed złem i jakbym znała go od lat. Wiem, że to brzmi strasznie
naciąganie, ale mówię co myślę. Był strasznie bezpośredni, nawet nie bał się
mnie przytulić, a jestem pewna, że wyglądałam jak potwór. Ale nie jak te z
filmu „Potwory i spółka” tylko te naprawdę odrażające. Na 100% miałam na
czerwonej twarzy rozmazany tusz, włosy sterczały we wszystkie możliwe strony, a
i jeszcze byłam we krwi, a blondasek teraz też. Mój towarzysz odsunął mnie na
tyle by patrzeć w moje oczy, ale nie poluźnił uścisku sprawiając, że moja
szczupła sylwetka była opiekuńczo objęta jego ramionami.
-Już w porządku?-
upewnił się mój, nie ukrywajmy przystojny
towarzysz. Pokiwałam głową, wywołując u chłopaka lekki uśmiech- To dobrze.
Gdzie moje maniery, jestem Ross, ale mogę być też nazywany super bohaterem
ratującym białogłowy- puścił do mnie oczko, a ja się zarumieniłam- Ci debile
stojący obok to Austin, Endi i Billy. A ty?- Ross uśmiechnął się do mnie
nieśmiało, co moim skromnym zdaniem było słodkie.
- Ja jestem
Sophie i miło mi poznać takich uroczych debili.- powiedziałam by rozładować tą
napiętą atmosferę. Chłopcy się zaśmiali, a ja dopiero teraz zauważyłam, że Ross
ma oderwany kawałek swojego białego t-shirtu. Jakby czytając mi w myślach
chłopak wskazał mi mój zraniony nadgarstek, który był teraz fachowo zabandażowany
jego koszulką, ale i tak powoli nasiąkał krwią.
- Jezu,
przepraszam! Nie musiałeś! Ja.. strasznie mi głupio. Przeze mnie masz podarty,
mokry i zakrwawiony t-shirt. Ja naprawdę nie..
- Hej, hej
spokojnie. Nic się przecież nie stało, to sama przyjemność dla takiej ślicznej
małpeczki jak ty.
-
Małpeczki?- zdziwiłam się, musiałam wyglądać komicznie bo cała banda wybuchła
śmiechem.
- Bo
uczepiłaś się mnie jak małpka- chciałam zabrać ręce, ale przytrzymał mi je w
miejscu- nie żebym narzekał, a teraz przejdźmy do innej kwestii, czemu to chciałaś
zrobić?
- Długa
historia.
- Mamy czas.
– powiedzieli na razie milczący chłopcy i usiedli zaraz za Rosem.
Wzruszyłam ramionami,
w sumie nie mam nic do stracenia. I opowiedziałam im całą historię. Cieszę się,
ze im zaufałam. Do dziś pamiętam, jak się do siebie uśmiechali, aż Ross zapytał
mnie czy chce by sprawili, że znów się zakocham. „Pokazać ci coś co możesz
pokochać równie mocno?” I właśnie tak zaczęła się moja przygoda z tym co dla
innych było, jest samobójstwem, a dla mnie stało się lekarstwem. Motory. Chłopaki pokazali mi swój świat
i od tamtego czasu jesteśmy nierozłączni. Ross nauczył mnie tego co sam umie i
wyszkolił dostatecznie dobrze, że teraz wszyscy srali w majty na dźwięk mojego
pseudonimu. Uczył mnie jeździć po oblodzonej drodze, a nawet w deszczu, a
reszta się śmiała, że wprost prosimy się o wizytę w szpitalu.
Cieszę się,
że los zesłał mi tych czterech debili.
***
- Ile
zostało?- pytałam mojego przyjaciela, który mnie instruował gdzie mam jechać. Ross
se zrobił wolne i już nie ścigał się tak często odkąd ja pojawiłam się na
ustach wszystkich co coś znaczyli w tym świecie, naszym świecie.
-Tera masz
zakręt a potem prosta.
Przechyliłam
się na lewo by dobrze skręcić, ale Daniels zrównał się ze mną i trochę mnie opóźnił.
Jakby czując mój gniew, Ross znowu się wtrynił.
- Nie
denerwuj się księżniczko, wiesz co masz robić.
- Spierdalaj.-
jeszcze mnie poucza. Oczywiście, że wiem co robić, za kogo on mnie ma, za
nowicjusza? Uruchomiłam nitro. Jest to tak zwany podtlenek azotu. Wtryskuje się
go do układu dolotowego albo bezpośrednio do cylindrów. Umożliwia gwałtowne zwiększenie
ilości spalanej mieszanki czym powoduje chwilowy wzrost mocy silnika. Efekt
jest natychmiastowy, ale użycie może byś tylko krótkotrwałe, ze względu na
wytrzymałość silników. Moja ekipa i ja kochamy tego używać. W motoryzacji i
majstrować przy tuningu samochodowym.
Wygrana
gwarantowana, ale nie używamy tego non stop. Tylko w razie wypadków, jak teraz.
Nie mogę pozwolić by Daniels wygrał, nienawidzę go, tak samo jak reszta.
Poczułam jak
moc mojego cudeńka w „magiczny” sposób rośnie, tym samym sprawiając, że wygrałam
wyścig. Tłum szalał, a moja ekipa była dumna. Helo, zgarnęłam kolejną fule pieniędzy.
- Cisza!-
Ross uciszył wszystkich sprawiając, że całe zgromadzenie skupiło się na nim i
na mnie bo zmaterializował się tuż przy mnie. – Biorąc pod uwagę, że to 99
zwycięstwo Devil.- tłum wiwatował- Tak, zaszaleliśmy w tym roku. Wracając do
tematu, postanowiliśmy, że w czasie 100
wyścigu Devil nam się ujawni i pokarze kim naprawdę jest!- ostatnie zdanie wykrzyczał co
spotkało się z równie głośną reakcją tłumu. Tak, postanowiliśmy zwiększyć swoją
popularność ukazując światu, że mistrz torów, jest kobietą. O chciałabym
zobaczyć reakcję tych napalonych laluń. Bo przecież, żadna dziewczyna nie orze być lepsza. Oj, urazimy kilka męskich ego.
Po odebraniu nagrody udaliśmy się do naszego warsztatu
gdzie czekali Austin, Billy i Endi.
Hejka, sorry, że tyle nie pisałam, ale nie miałam kiedy. Bardzo was proszę o komentarze bo jest ich mało, a liczba wyświetleń od jakiegoś czasu też się nie zmienia więc mi trochę smutno. Pozdrawiam ~ Als :)
Kochanie świetne te twoje wypociny
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że wcześniej nie skomentowałam bloga ale miałam małą sprzeczkę z mamusią i już wielka awantura kara i wogule masakra
Kocham to cudo te wspomnienia były piękne aż chciało mi się płakać
Trochę mi smutno bo nikt nie komentuję ale mam nadzieję że nie usuniesz bloga
Kocham styl w jaki piszesz tego bloga jest boski tylko szkoda że ich przyjaźń się tak potoczyła :-o
Kończę bo mama każe mi się iść uczyć masakra ^^
Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny <3<3*_**_**_**_*