Rozdział 25
Zbaw mnie ode złego
NIALL POV
Boże…
Koło łóżka, leżało zawiniątko, dość sporych
rozmiarów. Zaryzykował bym stwierdzenie, że znajdowało się w nim ciało. Biorąc pod
uwagę, rozmiar, kształt, oraz kolor, poplamionego i przesiąkniętego krwią
prześcieradła.
Nie pamiętam, kiedy znalazłem się na
kolanach, ale w jednej chwili, klęczałem, z boku łóżka, delikatnie głaszcząc
czerwony materiał. Moje serce galopowało, a oddech uwiązł mi w gardle, bałem się,
tego co zobaczę w środku.
- Nie możesz mi tego zrobić. Błagam, Soph,
nie teraz. Ne kiedy znów cię odzyskałem.- szeptałem, cicho. Czułem się jakby objęty,
jakimś zaklęciem.
- To nie musi być ona. Nie wieżę, w to. Jest
zbyt młoda, na śmierć, ba, jest na to za sprytna.- koło mnie ukląkł Endi i
położył mi opiekuńczo dłoń na ramieniu. Mimo łez, zdołałem się zaśmiać,
prawdziwym śmiechem.
- Cholerna spryciara.
W tej samej chwili usłyszeliśmy strzały. Dobiegały
gdzieś z dołu.
Popatrzyliśmy na siebie z chłopakami i jak
jeden mąż zbiegliśmy na dół. Nie obchodziło nas, czy narobimy rabanu i nie
będziemy mieć tego „elementu zaskoczenia”. Interesowały nas tylko strzały. Skąd
pochodzą, dlaczego, kto strzelał, do kogo i czemu.
Zbiegliśmy na dół, nie wiedzieliśmy skąd
pochodził dźwięk, na dole było jak makiem zasiał.
- Nie odważysz się, suko.- usłyszeliśmy wściekły
głos, wewnątrz którego pobrzmiewała panika. Harry pokazał nam byśmy szli w
tamtą stronę, tak znaleźliśmy się w salonie. A obraz jaki tam ujrzeliśmy,
przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.
- Sprawdź mnie.- wysyczała Sophie przez
zęby.
Stałą na środku pokoju, z lufą wycelowaną w
czterech chłopaków, którzy gromadzili się w kącie. Jeden, piaskowy blondyn, z
kolczykiem w wardze leżał na podłodze, tamując krew, która wypływała stałym rytmem
z jego ramienia. Domyśliłem się, że go postrzeliła.
- Moja cholerna, spryciara.- wyszeptałem. Zdawało
mi się, że powiedziałem to dostatecznie cicho, że nie dało się tego usłyszeć, a
jednak. Odwróciła się. A nasze oczy się skrzyżowały.
Pierwszy raz, od dawna patrzyliśmy sobie w
oczy, jako my. Bez kłamstw. Bez podstępów i pomówień.
Tak bardzo jej pragnąłem. A teraz stała przede mną. Seksowna i groźna. Jeszcze
piękniejsza niż zapamiętałem.
Podszedłem do niej sprawnym krokiem. W jednej
chwili opuściła rękę z pistoletem i wpatrywała się w moje oczy, a ja w jej. Jak
byśmy spotkali się w normalnych okolicznościach, a nie w kryjówce porywaczy,
którzy ją porwali i przygotowali tą rzeź na górze.
- Nigdy więcej…- zacząłem dotykając jej
policzka, w odpowiedzi, wtuliła się w moją rękę i przymknęła oczy, jednak nadal
na mnie patrzyła spod jej pióropusza rzęs.- Nigdy więcej, nie rób mi czegoś
takiego. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak za tobą tęskniłem.
- Na- naprawdę?- w jej głosie słyszałem na
przemian szczęście, smutek, tęsknotę, niepewność i niedowierzanie. W jej oczach widziałem,
jak silne emocje ją targały. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Jej niepewność
była rozbrajająca.
-
Żartujesz? Ciągle cię miałem przed oczami, nie mogłem spać, nie mogłem myśleć. Odchodziłem
od zmysłów.
Teraz jej oczy się zmieniły. Widziałem w
nich szczęście i miłość. Moje serce znowu odżyło, póki miałem ją przy sobie - było
dobrze.
- Ja…-
Sophie już chciała coś powiedzieć, ale położyłem jej palec na ustach. W odwecie
uśmiechnęła się słodko.
-
Wiem. Ja ciebie też.
Pochyliłem się. Chciałem ją pocałować, gdy
już prawie dotykałem jej ust, znów spojrzałem jej w oczy. Co było trudne. Oderwanie
oczu od jej ust, to było… mission impossible. Odnalazłem jej oczy, doszukując się
jakiegokolwiek sprzeciwu, ale nic
takiego nie dostrzegłem. Chyba domyśliła się o co mi chodzi bo na jej usta
wpłynął kuszący uśmiech.
- Ta twoja niepewność jest urocza.- nasze
usta w końcu się złączyły.
Tak bardzo za tym tęskniłem, ale właśnie w tedy
rozpętało się prawdziwe piekło.
SOPHIE
POV
Boże… ale ja tego pragnęłam. Zarzuciłam Niallowi
ręce na szyję, chcąc przyciągnąć go bliżej. Choć wiedziałam, że to niemożliwe. Stykaliśmy
się każdą częścią ciała, a nasze języki wirowały, jakby ogarnięte zmysłowym
tańcem.
- Tak za tobą tęskniłam.- wyszeptałem między
pocałunkami.
- Nawet, nie wiesz, jak ja. I ile przeżyłem,
gdy w tedy wybiegłaś z domu. Tak strasznie się martwiłem, że już cię nie
zobaczę, księżniczko.- słysząc to przezwisko i z jakim uczuciem je wypowiedział
oblała mnie kolejna fala ciepła. Odsunęłam się od niego z trudem i na niego
spojrzałam. Jak można być tak idealnym?
- Ej, gołąbeczki!- krzyknął Calum.Gdy się
odwróciliśmy, teraz to on celował pistoletem we mnie.- Hasta la Vista, bebe.
W ostatniej chwili Niall okręcił nas tak, że
on dostał kulkę, dla pewności odepchnął mnie, sprawiając, że upadłam na
włochaty biały dywan.
-
Nie!!!- wrzasnęłam, jakby to miało pomóc. Chłopcy rzucili się na siebie, a ja
pobiegłam do mojego ukochanego. – Nie, nie, nie, nie, nie! Proszę, nie rób mi
tego. Nie po tym wszystkim, błagam cię Ni! Zostań e mną.- łzy spływając po
mojej twarzy, rozmazywały mi obraz. To nie może się tak skończyć. dywan pod nami powoli nasączał się krwią blondyna.
- Soph… uciekaj. Ratuj… się… księżniczko.-
ledwo wysapał i wysunął w moja stronę rękę, z której zwisał wisiorek z
koniczynką. Zdjęłam go, bo bałam się, że Ni mnie po nim rozpozna. Nawet nie
myślałam, skąd on go ma.
- Nie.- kręciłam energicznie głową.- Nie mogę
tego zrobić. Nie możesz tego ode mnie oczekiwać.- zalewała mnie co chwila nowa
fala przerażenia, nie wiedziałam co zrobić. W tamtym momencie moje serce
umierało, było na torturach.
- Proszę, dla mnie.- wysapał. Wtedy też
podszedł do mnie Louis i próbował mnie odciągnąć od Nialla.
- Nie! Louis, zostaw mnie. Puść! Ja muszę
być przy nim.- wyrywałam się, kopałam i na ile mogłam okładałam go pięściami
- Sophie, zastanów się! Uciekaj, nie pozwól
by Naill poświęcił się na marne.- spojrzał w moje oczy – Uciekaj, nie pozwól by
Niall, poświęcił się po nic.- Wcisnął mi w rękę latarkę i kluczyki.- Znajdź
nasz samochód i się w nim zamknij.
- A wy? Jak…
- Mamy zapasowe kluczyki, ale teraz, błagam
uciekaj. My się zajmiemy Naillem.- spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział dobitnie
– Nie pozwolimy mu umrzeć, a teraz leć. Już!- popchnął mnie w stronę drzwi. Zrobiłam parę kroków i ostatni raz się obejrzałam. Do Lou skradał się Ashton.
- Lou, uważaj.- chłopak się obejrzał i w
ostatniej chwili zablokował cios przeciwnika.
- Leć!- krzyknął i został powalony na
ziemię.
Wybiegłam,
czym prędzej z domu i pognałam w stronę lasu, otaczającego posiadłość. Włączyłam
latarkę i biegłam przed siebie, ale uzmysłowiłam sobie, że nie wiem dokładnie
gdzie jestem i gdzie powinnam się udać. Zatrzymałam się i zaczęłam się rozglądać. Pomagał mi snop światła
wydobywający się w latarki.
To jakieś szaleństwo. Nagle, usłyszałam za sobą szczęk gałązki. Odwróciłam się
i skierowałam laser światła w tamtą stronę. Na polanie stał Ashton. Widać było,
że pod koszulką, wszystkie jego mięśnie są napięte. Wyglądał niczym dzikie zwierzę,
gotowe do skoku. Moje serce zamarło, o ile jeszcze je miałam, po wydarzeniach,
sprzed chwili.
- Nie doceniałem, cię. Nie jesteś tak bezbronna, jak myślałem. Mimo wszystko
polubiłem, cię, więc w ramach dobroduszności… daje ci pięć sekund przewagi. Dobrze
je wykorzystaj. - wypowiedział te ostatnie słowa z błyskiem szaleństwa w oczach.- Raz…
Zerwałam się do biegu. Podczas tego, szelest
wiatru zagłuszał słowa Ashtona, a grunt pod moimi nogami, niepokojące
chrzęszczał. Każdy mój ruch, był dla mnie za głośny. Starałam się biec, jak
najszybciej mogę. Latarkę, gdzieś zgubiłam, a moje oczy powoli przyzwyczajały
się do ciemności. Wiatr wiał, jakby niosąc ze sobą ostrzegawczą nutę.
Wdech, prawa, lewa, prawa, lewa. Wydech,
prawa, lewa, prawa, lewa. Wdech, prawa, lewa, prawa….
Krzyk uwiązł mi w gardle, gdy poczułam, ja
coś rzuca mi się na szyję. Padłam boleśnie na ziemię, szamocząc się i próbując
zrzucić ciężar z barków.
- Dałem ci szansę.- poczułam jego oddech na
szyi, a potem ból wbijanej igły w bok.- Spokojnie, dopilnuję, byś już nigdy…
W jednej chwili, poczułam, że jego cielsko
znika ze mnie. Moje powieki mi ciążyły, choć zmuszałam się, bym pozostała
przytomna.
- Sophie?- ktoś mnie odkręcił. Mimo, że nic
nie widziałam, znałam ten głos, dostatecznie dobrze, że moje serce znowu
zabiło, a moje ciało się odprężyło, tym samym poddając się substancji
wstrzykniętej mi przez tego psychola. Nie słyszałam tego głosu od dawna. Zdawałam sobie sprawę, że to tylko moja
wyobraźnia, że umysł plata mi figle, że to niemożliwe. Jednak nie mogłam powstrzymać słów, które
cisnęły mi się na usta.
- Tata?
Oj, ale się
porobiło.
Co o tym
myślicie? Czekam na wasze zdanieJ
Kocham ~
Als
Als, przeszłaś samą siebie! Świetny rozwój akcji, szokujący! Niall przeżyje? Musi przeżyć dla Sophie ;) I na koniec OCZYWIŚCIE charakterystyczne dla Ciebie zakończenie... szok. Czekam na nexta! :D
OdpowiedzUsuńAls, przeszłaś samą siebie! Świetny rozwój akcji, szokujący! Niall przeżyje? Musi przeżyć dla Sophie ;) I na koniec OCZYWIŚCIE charakterystyczne dla Ciebie zakończenie... szok. Czekam na nexta! :D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na next! <3
A jej tata nie nieżyje a i niall musi przerzyć bez wyjątku i skont ten tata bende musiała nad tym pomyśleć superrozdzial kiedy next
OdpowiedzUsuńWow wow wow coraz lepsze rozdzialy i takie tajemnicze czekam na dalej
OdpowiedzUsuńNo dobra tego to chyba nikt się nie spodziewał... Rozdział no lepszy niż zajebisty chyba z milion razy
OdpowiedzUsuńCzekam na następny xxx
Wow! Ale akcja! Tego się nie spodziewałam... ale rozdział świetny. Niall musi przeżyć! I wgl coooo? Skąd tam jej tata???? Czekam na next
OdpowiedzUsuńOooo... Spojrzeli sobie w oczy... i słowa Niall'a "Moja cholerna, spryciara... SŁODKO.
OdpowiedzUsuńI Tata? wtf? Co on tu robi? O co kaman?
Czekam na nn.
Zapraszam też do siebie: http://criminal-fanfiction-nh.blogspot.com/
To jest super ale kiedy następny rozdział CZEKAM
OdpowiedzUsuń