Rozdział 23
Już cię nie
zostawię księżniczko
Nie chciałem tego widzieć.
- Cholera- powtórzyłem.
Zamknąłem oczy i odwróciłem głowę. Przycisnąłem
dłonie do czoła i wciągałem co chwila powietrze. Musze się uspokoić. Obejmuję rękami
kark, tylko po to by czymś je zająć. Miałem nieodpartą ochotę coś rozwalić.
To Sophie. Drey jest Sophie, a Sophie to
Drey.
- Cholera.- powtórzyłem cicho- Cholera,
cholera, cholera!- z oczu zaczęły płynąć mi łzy. To było najgorsze uczucie na
świecie, chciałem by zniknęło, ale wiedziałem, że to niemożliwe. Moje serce się
cieszyło, że Soph tu jest i niedługo ją zobaczę, ale wiedziałem też, że nie
chce tego. Jeszcze nie. Wczorajszy poranek był okropny, a po wyjściu Drey, to
znaczy Soph zacząłem się zastanawiać co się stało. Zacząłem analizować jej
spojrzenia, gesty odkąd się to pojawiła. Lubiła jeść, nienawidziła Annie, a gdy
przychodziła to Sophie wychodziła. Patrzenie w gwiazdy te pytania o Soph,
ciągłe próby zbliżenia się do mnie. I ten tatuaż… moje imię w miejscu jej
serca. Po co je wytatuowała? Czy jest
szansa, że nie jest za późno? Jeszcze raz spojrzałem na zawartość kuferka.
Na brzegu wystawała koniczynka. Ta sama
którą ja miałem, była prezentem od Sophie. Mieliśmy identyczne. Chwyciłem ją i odwróciłem. Zobaczyłem grawer,
który specjalnie dla niej wykonałem. Kiedyś się zamartwiała, że ją zgubiła.
Przetrzepaliśmy chyba cały jej dom. Gdy się nie udało wróciłem do siebie i idąc
spać zobaczyłem, że jej wisiorek jest zaplątany w moją narzutę. Nie oddałem jej
koniczynki. Postarałem się by miała dla niej jeszcze większą wartość. Sentymentalną
oczywiście. Z tyłu koniczynki widniał grawer:
Jesteś moją dawno, dawno temu…
Miało chodzić o to, że jest moją
księżniczką. Kochaną, najpiękniejszą i jedyną w swoim rodzaju. Pamiętam, ze
dając ją mojej księżniczce, ona się popłakała, nawet nie widząc graweru, a gdy
zobaczyła? Boże… myślałem, że nigdy nie wypuści mnie ze swoich objęć. Było mi
wtedy tak dobrze, a jej oczy błyszczały milionem iskierek, jakbym patrzył w
przepiękną łąkę, nasyconą wszystkimi barwami, i wirującymi nad łąką gwiazdami. Wtedy
zdałem sobie sprawę, że naprawdę się w niej zakochałem i myślałem, że ona
zakochała się wtedy we mnie, ale zrozumiałem, że to nie w tedy. To było od
pierwszego dnia spotkania. Wtedy gdy zobaczyłem piękną księżniczkę w
piaskownicy w różowej sukni, to wtedy
już wiedziałem, że ona będzie moją księżniczką.
A teraz? Siedzę samotny nad jej
kuferkiem wspomnień wytykając sobie coś co było oczywiste. Że od zawsze ją
kochałem i od zawsze byłem dupkiem, który nie umiał walczyć o swoje.
Sophie zawsze powtarzała: „Boli cię czy jesteś ranny? Jeśli jesteś
ranny, odpuść. Jeśli cię boli, otrząśnij się i wracaj do gry.”
Myślałem, że wiedziałem o co jej chodzi i gdy
zobaczyłem, ją wtedy całującą się pod tym drzewem, gdzie chciałem wyznać jej
miłość, myślałem, że właśnie wtedy zrozumiałem jak to jest być naprawdę rannym, ale nie.
To wtedy tak zaprawdę mnie bolało. Wtedy
popełniłem największy błąd swojego życia, mieszając te dwa pojęci. Nie walczyłem
o dziewczynę którą kochałem, tak, że aż bolało. Wtedy popełniłem największy
błąd mego życia, pozwalając jej odejść.
To zdarzenie przekonało mnie by wyjechać
ze swoja mamą, bojąc się, że gdy jeszcze kiedyś zobaczą Sophie, rana po jej
stracie się powiększy do takich rozmiarów, że nie będę w stanie tego naprawić.
Ale ona wróciła. A skoro wróciła to znaczy, że
nie chciała abym kiedykolwiek odchodził. A to znaczyło, że cierpienie moje i jej było spowodowane tylko moimi wyborami. Tym,
że zapomniałem jak odróżnić te dwa pieprzone pojęcia. Co przypłaciłem
szczęściem moim, co zniosę, ale przypłaciłem to też szczęściem Soph, mojej
księżniczki, mojego pieprzonego anioła. Nie wiem czy użycie słowa pieprzony i
anioł razem jest słuszne, ale inaczej nie da się opisać takiego ideału, jakim
jest moja Soph.
Spojrzałem ponownie do kuferka. Wyciągnąłem
moje zdjęcie, pierwsze zdjęcie jakie miałem w koniczynce od niej.
Pamiętam,
że gdy goście zobaczyli, co Sophie mi podarowała i że miała identyczną, chcieli zrobić temu zdjęcie i uchwycić w pamięci ten moment,
ale ja się nie zgadzałem. Jedyną osobą która mogła doznać tego zaszczytu była
moja ukochana.
Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie i jej
tatę w staniku i majtkach. Chciało mi się śmiać gdy patrzyłem na to zdjęcie. Pamiętam,
że graliśmy wtedy w jakąś planszówke. Przegrany musiał dać zrobić sobie
kompromitujące zdjęcie, na zasadach wygranego. Wtedy wygrała ta mała spryciula
i kazała nam zrobić sobie to zdjęcie.
Zajrzałem, do tajemniczej skrzyni. Były tam
jeszcze cztery zdjęcia. Ciekawi was pewnie, czemu są tu same zdjęcie. Możliwe,
że dlatego, że skrzyneczka była mała, jakby na biżuterię, więc nie można było
wsadzić tutaj dużo, ale pewnie dlatego, że Soph uwielbiała robić zdjęcia, wręcz
to kochała. Robienie zdjęć to była jej pasja. Często gdy wychodziliśmy na spacery robiła zdjęcia, i robiła dotąd, aż każde było idealne. Pamiętam, że naśmiewałem się z tego, a następnego dnia znalazłem na swoim ganku wielkie pudło, gdy je otworzyłem, wyleciały z niego balony, do których były przyczepione zrobione przez Soph zdjęcia. Musiałem, przyznać, że to było piękne. A moja mała, zrobiła to tylko po to bym przyznał jej rację. Kochała mieć rację, a ja lubiłem patrzeć jak się z tego cieszyła, więc w wielu przypadkach nie wyprowadzałem jej z błędu. Kiedyś, na chyba czternaste urodziny podarowałem jej , jej pierwszą lustrzankę.
Bardzo się z tego cieszyła, i chciała od razu wypróbować, ale mówiła, że to
zdjęcie musi być wyjątkowe. Przyniosła więc moją przytulankę. Pana leprikona,
wiem niezbyt wymyślne imię, ale co tam. Podała mi i powiedziała, że jedyną
osobą godną tego pierwszego zdjęcia jestem ja, a żeby było wyjątkowe wymyśliła
zabawkę. Kochałem jej kreatywność.
Kolejne zdjęcie przedstawiało chyba moje
trzynaste urodziny, gdy tylko zobaczyłem to zdjęcie buchnąłem śmiechem.
Sophie w ramach żartu podarowała mi bokserki
w koniczynki. Wszyscy zebrani buchnęli śmiechem, oczywiście musiała to uwiecznić.
Nie wiedziałem nawet, że ma to zdjęcie.
Na kolejnym zdjęciu jedliśmy lunch w
szkole. Wtedy pierwszy raz przyniosła swój aparat do szkoły. Nie rozstawała się
z nim. Wszyscy mówili, że traktuje tan aparat jak swoje największe osiągnięcie, ona wtedy przybierała ten swój zniewalający uśmiech i oznajmiała, że jej największym osiągnięciem byłem ja. Zrobiło mi się ciepło na sercu gdy o tym pomyślałem
Następne okazało się jawną niespodzianką
i przyniosła spazmy śmiechu przypominając to sobie. Wtedy pierwszy raz w
historii, i ostatni co więcej, mój ojciec robił objad. Lubię jeść i zjem
prawie wszystko, ale to? Przerosło mnie.
Napisałem
wtedy do Sophie „Pomocy” pojawiła się w ciągu pięciu minut i dwudziestu-jeden
sekund niosąc dwa opakowania pizzy z pepperoni i podwójnym serem. Jak mówiłem,
pieprzony anioł.
Ale to zdjęcie wzbudziło jeszcze smutek i poczucie winy. Na zdjęciu widać było koniczynkę, którą nadal noszę i nosić będę do śmierci, bez względu na wszystko. natomiast koniczynkę Soph trzymam w ręku. Dlaczego jej nie ma na sobie? Czyżbym zranił ją do tego stopnia, że postanowiła zdjąć przedmiot, który miał na zawsze pozostać symbolem naszej dwójki? A może po prostu bała się, że rozpoznam tą koniczynkę? Nie zastanawiając się długo, zapiąłem jej wisiorek, na mojej szyi. Gdy Sophie wróci rzucę się jej w ramiona, oddam wisiorek i w końcu ją pocałuję.
Ale to zdjęcie wzbudziło jeszcze smutek i poczucie winy. Na zdjęciu widać było koniczynkę, którą nadal noszę i nosić będę do śmierci, bez względu na wszystko. natomiast koniczynkę Soph trzymam w ręku. Dlaczego jej nie ma na sobie? Czyżbym zranił ją do tego stopnia, że postanowiła zdjąć przedmiot, który miał na zawsze pozostać symbolem naszej dwójki? A może po prostu bała się, że rozpoznam tą koniczynkę? Nie zastanawiając się długo, zapiąłem jej wisiorek, na mojej szyi. Gdy Sophie wróci rzucę się jej w ramiona, oddam wisiorek i w końcu ją pocałuję.
Ale wracając... odwróciłem zdjęcie i była na nim
napisane największymi literami „Niejadek”. Zaśmiałem się. Poodwracałem resztę
zdjęć. Tak jak przypuszczałem. Wszystko było dokładnie opisane, ale mi było to
niepotrzebne. Pamiętałem każde zdjęcie i każdą chwilę w towarzystwie tej dziewczyny.
Mówią przecież, że najszczęśliwszych lat życia się nie zapomina.
Zamknąłem oczy i pojawiła mi się przed
oczami. Pojawiał mi się w pamięci jej zawstydzony uśmiech, który był moim
ulubionym, uśmiech na jej piekielnie kuszących ustach.
Przypomniało mi się gdy
po raz pierwszy nazwałem ja księżniczką.
***
-
Jesteś moją księżniczka.
-
Daleko mi do księżniczki.- uśmiecham się i podchodzę do niej. Patrząc jej cały
czas w oczy obejmuje ją i mówię.
-
Nie słuchasz mnie skarbie. Nie jesteś księżniczką.- jej oczy przygarnęły, ale
tylko na moment – Jesteś moją księżniczką.
***
-
Chciałbym,
żebyś tu była.- wyszeptałem. Nigdy, od bardzo, bardzo dawna nie pragnąłem
czegoś równie mocno jak tego.
Westchnąłem i schowałem zdjęcia do kuferku, który
zaniosłem do siebie do pokoju. Wykorzystując fakt, że jestem w moim „królestwie”
wyciągnąłem białą koszulkę, zarzuciłem na siebie i zbiegłem po schodach na dół.
Chwila prawdy.
- Dobra, wszyscy do salonu w trybie NOW!- wrzasnąłem władczym
głosem. Miałem dosyć, ze jestem wiecznie okłamywany. Chłopaki byli zdezorientowani, ale posłusznie
stawili się w salonie.
- Co tam Ni?- zapytał Louis, który bezczelnie podwalał
się do mojej dziewczynki.
- Pierdol się- odpyskowałem i do niego podszedłem, po
czym bezceremonialnie mu przyłożyłem. Pod wpływem uderzenia Lou upadł na
podłogę. Chłopaki zebrali się wokół niego.
- Co ty odpierdalasz?- zwołał Harry, pomagając wstać z
podłogi chłopakowi.
- Co ja odpierdalam? Chyba co ty odpierdalasz! A ten chuj-
tu zwróciłem się do Louisa- jeszcze raz będzie się podwalał do mojej
księżniczki to straci więcej niż swoją dumę.- patrzyli na mnie w oszołomieniu. Chyba doszli do wniosku o czym mówię.
- Skąd?- zdołał wyksztusić Liam.
- Skąd wiem? Sopie jest miłością mego życia, musiałem
tylko przejrzeć na oczy. A wy? Skąd wiecie i dlaczego, do kurwy nędzy mi nie
powiedzieliście?- zaczynałem się wydzierać.
Chłopaki spuścili głowy, chciałem coś powiedzieć, ale przez
drzwi weszła banda Soph. Nie obchodziło mnie co tu robią i dlaczego wyglądali
na zdenerwowanych, teraz mnie obchodziła tylko prawda i moja ukochana. Podszedłem
chyba do Rossa i chwyciwszy go za koszulkę przycisnąłem go do ściany.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Drey to Sophie, hę?
Masz świadomość ile przez ciebie, przez WAS wszystkich, wycierpieliśmy?- Ross
nie wiedział co odpowiedzieć, reszta tez. Zastygliśmy na moment. Najszybciej otrząsnął
się Billy.
- Powiemy ci o wszystkim później, ale musicie teraz iść z
nami.
- A to niby czemu?- zapytałem.
- Dlatego, że namierzyliśmy Drey, - widząc moje
spojrzenie błyskawicznie się poprawił- sorry, Sophie, namierzyliśmy Sophie. Porwał
ją jakiś gang. Prześledziłem sygnał który dochodził z komputera, na jakimś pustkowiu
i wiem kto ją porwał, ale o tym później, musimy jechać i odbić Soph. Przyjechaliśmy
po was bo nie wiem, czy jest z nimi ktoś jeszcze czy działają sami.
- Więc na co czekamy?- ożywiłem się od razu- Chodźmy!-
zaciąłem ich ciągnąć w stronę wyjścia.
Już cię nie
zostawię księżniczko.
Witam
moich kochanych czytelników, dziękuje za komentarze jesteście najlepsi J Jak wam się podoba rozdział i jak myślicie
co będzie dalej?
Czekam
na wasze odpowiedzi, Kocham ~ Als
Najlepszy rozdział . A czy mogłabyś dodać nastepny jutro? Jakoś do 2 dni albo codziennie nowy rozdział? Napewno miałabyś owiele wiecej nowych czytelników!
OdpowiedzUsuńChciałabym, a nowi czytelnicy by się przydali, niestety to nie jest takie łatwe:( Wakacje i trochę mało czasu, ale postaram się dodawać co 2-3 dni jeśli się uda, a komentarze mnie do tego motywują:)
UsuńPozdrawiam ~ Als
Uwielbiam twojego bloga ! I już po prostu nie mogę doczekać się następnego rozdziału. A ten pomysł z dodawaniem co 2-3 dni jest genialny !!!!! Mam nadzieję, że mój komentarz cię zmotywował ; D
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie opowiadania ze spisu i żadne nawet nie umywa się do twojego! Dzisiaj już powiedziałam wszystkim swoim znajomym o twoim blogu i obiecały że poczytają. Więc jeżeli poczytają na pewno im się spodoba i zyskasz nowe czytelniczki!!!
OdpowiedzUsuńOjejku bardzo ci dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy:) miło czytać takie miłe słowa, jak się nazywasz? Chciałabym ci zadedykować następny rozdział ;)
UsuńKisses ~ Als
Julia Kalinowska ����
UsuńDodałam mój komentarz jako pierwszy u góry ale zapomniałam tego dodać i dodałam z anonimowego :')
UsuńCudo ������☺��
OdpowiedzUsuńBoże ten rozdział jest zajebusty i chce juz kolejny omg
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział EVER! <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSupi rozdzial musze popolecac swoim znajomym 😘
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńJestem jakaś chora na punkcie PLL bo jak zobaczyłam Arię [Lucy Hale] to dosłownie zaczęłam się chichrać jak jakaś głupia, haha :D Zresztą taka jestem.. nevermind xd
Niektóre zdjęcia mnie rozśmieszyły, inne zasmuciły.. bardzo fajnie piszesz, a ja mam nadzieję, że chłopaki odnajdą i uratują Sophie ;)
Tak to jest, że się docenia jak się straci ^^
No nic, mega bosko piszesz aniele i uwielbiam cytat z twojego o mnie "ten świat jest szalony, tu umierają anioły" <333
No nic nic nic, pozostaje mi tylko czekać do ósmego sierpnia i zaprosić do mnie <3
nevertrustff.blogspot.com błagam o komentarz ;*
Als to zdecydowanie i całkowicie bezdyskusyjnie najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek dane mi było czytać. Bardzo sie ciesze ze nie marnujesz swojego talentu i utrwalasz w słowach swoją kreatywność. Ja jako twoja NAJWIĘKASZA FANKA moge tylko sie cieszyc i dzoekowac ci ze zdecydowalas sie zacząć tego bloga i doatarczasz swoim czytelnikom wspaniale wysublimowanej rozrywki. Tak trzymaj! Pozdrawiam cie gorąco i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! ♥ Niall w końcu wie o Sophie! Czekam z niecierpliwością aż porozmawiają ze sobą ♥
OdpowiedzUsuń