Rozdział 21
To chwile zwątpienia
odkrywają nasze prawdziwe ja
Otworzyłam ciążące mi powieki. Moje ciało zaczęło coś odczuwać. Czułam
się, jakbym była zahibernowana. Było mi potwornie zimno i ciężko było poruszyć
jaką kol wiek częścią mego ciała. Czułam
zapach ziemi i mokradeł, połączenie było odstraszające. Znajdowałam się w
lesie. Było zimno i ciemno, nie słyszałam nic, tylko wycie. Niczym w horrorze.
Dotknęłam swojej głowy i skrzywiłam się, trudno było cokolwiek dostrzec, ale
wyczułam, że moje palce po dotknięci głowy są mokre, po metalicznym smaku,
doszłam do wniosku, że była to krew.
Super. Po prostu zajebiście.
Gdy chciałam wstać usłyszałam śmiechy. Serce zabiło mi szybciej. Wiem,
że ostatnim razem poznałam moich kochanych kompanów, ale teraz? Czułam, że coś
jest nie tak. Kroki zaczęły się zbliżać,
a śmiechy były wyraźniejsze.
Zerwałam się na nogi, ale nagły
ruch spowodował, że znów się przewróciłam, zaklęłam w duchu i starałam się być
jak najciszej. Dziwnym, i przerażającym, co więcej, zbiegiem okoliczności było
to, że o moim upadku, śmiechy ucichły. Wszystko ucichło. Jedyne co słyszałam to
szybkie bicie mojego serca.
Wyłoniłam się trochę zza krzaków sprawdzając czy dałabym radę uciec i ilu jest tajemniczych przybyszów. Nie wdziałam nic. W moim sercu zaczęła narastać panika. Nagle, czyjaś ręka chwyciła mnie za nogę i pociągnęła w swoim kierunku .
Mój krzyk odbił się echem od otaczającej mnie nicości.
- Zamknij się szmato!- po usłyszeniu tych słów poczułam silne kopnięcie
w okolicach żeber. Zwinęłam się w kulkę, ale nie zamierzałam się poddać.
Postanowiłam udawać przeciętną przerażoną dziewczynę. Nawet jeśli tak było, nie
miałam zamiaru ich uprzedzać w swoich przekonaniach. Uniosłam głowę, trudno
było dostrzec ich twarze, widziałam jedynie ich sylwetki.
- Kim jesteście?- po moim pytaniu jeden z cieni przybliżył się do mnie.
- Wkrótce się dowiesz.- wykorzystując sytuację, kopnęłam go tam, gdzie
światło nie dochodzi i zerwałam się na równe nogi. reszta cieni zajęła się zraniony kolegą, dając mi szanse na ucieczkę. Niestety moja wolność nie trwała długo i zaraz po kilku ciosach zostałam powalona na ziemię.
Potem poczułam tylko przeszywający ból w okolicach bioder. Jakby ktoś
wbijał igłę, w nowo powstałą ranę.
Może właśnie tak było…
***
Ze snu wyrwał mnie siarczysty policzek. Od razu złapałam się za bolące
miejsce i spojrzałam przed siebie. Och super, tego jest więcej.
Przede mną
stało czterech chłopaków. Mogłabym powiedzieć, że są nawet przystojni, niestety
patrzyłam na nich przez pryzmat psychopatów.
Pewnie powinnam teraz umierać, ze strachu. Biorąc pod uwagę to, że nie
byłam w swoich ubraniach tylko w za dużej o kilka rozmiarów koszulce. Oraz mieć
na względzie to, że siedzę w samochodzie z nieznanymi mi chłopakami, na jakimś
pustkowiu, przez szybę widzę tylko drzewa, drzewa, drzewa i domek.
Ale się nie bałam. Byłam dziwnie spokojna. Możliwe, że jeszcze to do
mnie nie docierało, ale byłam dziwnie spokojna. W jednej chwili wszystko
zrozumiałam. Od długiego czasu nie mogłam zaznać spokoju. Wiecznie jakieś
problemy i dramy związane z moim życiem, z wyjątkiem teraz. Ktoś mnie porwał, nie mnie, tylko
zwyczajną dziewczynę, która dziwnym zbiegiem okoliczności była w lesie. Byłam wolna,
może nie w każdym sensie znaczenia tego słowa, ale wolna od swojego porąbanego życia. Nie wiedzieli
kim jestem, kompletnie nowy start. Nowa tożsamość, albo moja. Moja tożsamość. Ta
prawdziwa, ale bez czarnej przyszłości. Bez problemów i bez sławy do której
moje nazwisko było przywiązane.
- Jak się nazywacie?- mimo woli, moje usta uformowały się w grymas,
który w dziwny sposób, zważywszy na sytuację przypominał uśmiech. Chłopców zbiło
to z tropu, opatrzyli na siebie i wnioskując, z wzruszenia ramio nie mieli nic
przeciwko i doszli do wniosku, że nic nie stracą.
- Michael, Calum, Luke i Ashton.- zaczęli
od lewej. Na pozór wyglądali na miłych, a ich uśmiechy nie przypominały
groźnych ludzi, no proszę, jak pozory mogą mylić.
- Ja jestem Sophie.- przedstawiłam
się. Calum się do mnie pochylił i wyszeptał mi na ucho.
- Nie myśl, że bycie miłą coś tu
pomorze, jesteś nikim. My tylko pomożemy ci to uświadomić.
Wyrzucili mnie z samochodu i
zaczęli kopać, jakbym była ich workiem treningowym. Sądząc po poziomie bólu,
nie biją mnie pierwszy raz i sądząc po jego wcześniejszych słowach, nie
ostatni.
HARRY POV
Zabije ją. Nie, najpierw ją przytulę,
a potem ją zabiję. Od rana chodzę normalnie na szpilkach! Tylko zamiast stóp,
boli mnie mózg i włosy. Gdy się denerwuje, to za nie ciągnę. Przyzwyczajenie, a
teraz? Wprost umieram ze zdenerwowania. Gdzie ta dziewczyna jest, wczoraj wybiegła
ze śniadania i do teraz jej nie ma. To wiecej niż 24 godziny! Może tylko udawałem jej brata, ale zacząłem już ją traktować jak siostrę.
- Hej kochani!- Boże, jeszcze tej
skrzeczącej małpy brakowało. Drzwi trzasnęły a do salonu weszła Annie. Gdy ją
zobaczyłem pomyślałem, że są trzy opcję.
1. Chce żeby Ni ją wyruchał
2. Świętuję zaginięcie Sophie ( i
chce to świętować z Niallem )
3. Idzie na imprezę.
Ale w takim stroju…
wpuścili by ją tylko do burdelu.
- Świętujesz coś?- spytałem beznamiętnym tonem. Tylko zachichotała.
Echem, echem idiotkaaaaa, echem.
- A co słodziaku, chcesz się przyłączyć?- zaczęła mnie smyrać palcem. Jaka
szkoda, że nie jest chłopakiem, albo ja dziewczyną. To nieetyczne tak wkurzać
ludzi. – Idę na imprezę z Niallem, jest
już gotowy?
Impreza?
Z Niallem?
Od wczorajszego wyjścia Soph, Ni siedzi w swoim pokoju i brzdąka na
gitarze.
Ale ona tego chyba nie wiedziała.
- Od wczorajszego wyjścia Drey, Ni siedzi w swoi pokoju.
- Co?! To niemożliwe. Idę do niego. idę przypomnieć mu co się naprawdę liczy- chciałem ją zatrzymać, ale już była
na gurze.
Cholera, szybka jest.
Szybko pobiegłem za nią i to co zobaczyłem zmieniło moje zdanie o
Niallu.
Ni siedział na podłodze. Miał na sobie jedynie spodnie od dresu i
gitarę. Jego włosy były w nieładzie, a twarz była zmęczona i zaczerwieniona,
jakby od wczoraj nie zmrużył oka, a jedyne co robił to… płakał.
Ponadto na podłodze słały talerze z jedzeniem, które wraz z chłopakami
mu zostawialiśmy pod drzwiami. Jedzenie było nietknięte.
- Niall, co ty wyprawiasz? Mieliśmy iść na imprezę.
Nialler nic nie odpowiedział. Siedział nadal z gitarą i patrzył w
podłogę, wzrok miał nieobecny. Chyba był tutaj tylko ciałem. Czyżby takie
emocje wzbudziło w nim zniknięcie Sophie? Po raz drugi, co więcej.
- Wyjdź stąd.- chwyciłem An i już miałem ją wyrzucić, ale przeszkodził
nam Niall szepczący jej imię.
- Tak?- zawdzięczył Annie milutko i zatrzepotała rzęsami.
- Z nami koniec. Pokochałem inną.-
jego słowa ją zaskoczyły. Mnie chyba jeszcze bardziej. Kocha inna? Czy to
możliwe by…- I ubierz się. Wyglądasz jak dziwka.
Anne wyszła. Wściekła i upokorzona. Nie zapowiadało się by szybko
wróciła.
Ja nadal patrzyłem na Nialla, w jawnym osłupieniu.
Ni, jesteś pełen niespodzianek. Czyżby powrót Sophie przywrócił mu
duszę? A może coś cenniejszego? Czy to możliwe by Soph a nowo obudziła jego
serce?
SOPHIE POV
Zaczęła wracać mi świadomość. Czułam, jak ktoś głaszcze mnie po głowię. Poderwałam
się szybko i spojrzałam w tamtym kierunku.
Zobaczyłam piękną czarnoskóra dziewczynę.
W oczach miała dobroć, czym mnie upeniła uśmiechając się.
- Hej.- powiedziała delikatnie się do mnie przybliżając.- Boli cię coś?
- Nie- odparłam szybko.- Ki… kim jesteś?
- Jestem Katerina. Jestem twoją poprzedniczką.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na głębokie bruzdy okalające jej
nieskazitelną cerę, a szczególnie głębokie rany miała na brzuchu.
- Co ci się stało? To oni ci to zrobili?- uśmiechnęła się blado.
- Niestety tak. Przy wejściu do drzwi.- odwróciłam się. Pancerne,
solidne drzwi. Nici z planu wywarzenia ich. Nie ma szans.- trzymają bicz. Gdy jesteś
nieposłuszna, albo robią co zastrzyk, albo biją biczem, a jeśli chcą się wyżyć,
używają cię jako worek treningowy.
- Tak, coś o tym wiem- spuściłam wzrok. To nie wruży kolorowej przyszłości.
- Tak mi przykro.- przytuliła mnie. Oddałam uścisk.
- Od jak dawna tu jesteś?
- Od kilku miesięcy.- musiała przejść rzez piekło.
- Co ci robili?
- Lepiej spytać, czego nie robili.
- Ja..- zasłoniła mi usta i nasłuchiwała. Jej ciało błyskawicznie się
spięło, jakby gotowe do skoku.
- Idą. Udawaj, że jeszcze jesteś nieprzytomna.- chciałam zaprzeczyć, ale
przewróciła mnie n plecy i wyszeptała.- Ani drgnij.
Postanowiłam posłuchać. Przymknęłam oczy i nasłuchiwałam jak drzwi się
otwierają i któryś z tych popierdolonych kutasów wchodzi do środka.( bez
skojarzeń moje kochane zboczuszki XD)
- Jeszcze się nie obudziła? Och, jaka szkoda. Trudno.- to był chyba Luke- Cóż, w takim razie zabawimy się z tobą. A raczej tobą. Haha- słyszałam jak brutalnie unosi ciało Kat. Nie mogłam pozwolić by brała za mnie taką odpowiedzialność. Nie mogłam pozwolić by cierpiała, bo chciała mnie chronić.
- Jeszcze się nie obudziła? Och, jaka szkoda. Trudno.- to był chyba Luke- Cóż, w takim razie zabawimy się z tobą. A raczej tobą. Haha- słyszałam jak brutalnie unosi ciało Kat. Nie mogłam pozwolić by brała za mnie taką odpowiedzialność. Nie mogłam pozwolić by cierpiała, bo chciała mnie chronić.
- Obudziłam się, zostawcie ją.- podniosłam się i widziałam przerażający uśmiech
na twarzy Luke, a potem usłyszałam krzyk Kateriny. Jej bezwładne ciało osunęło
się na ziemię. Szybko do niej podbiegłam i widziałam, jak jej oczy przemieniają się
w martwe. Ostatkiem sił dyskretnie przyciągnęła mnie do siebie i wyszeptała „Walcz.
Wierze w ciebie”. Potem zamknęła swe piękne oczy, a spod jej drobnego ciała
wyciekała krew. Poczułam, jak łzy plamią mi policzki, a we mnie budzi się
ukryta do tej pory furia.
Podbiegłam, a raczej skoczyłam na tego skurwysyna i okładałam go
pięściami, on nie pozostawał mi dłużny. Biłam na oślep, nie zważałam na ból. Przed
oczami nadal miałam obraz oczu Kat. Umierającej na moich rękach.
- Dosyć tego.- Luke zdzielił mnie nożem, którym wcześniej zabił
Katerine. Cios był tak silny, że odleciałem na bok, na podłogę.
- Czas na ciebie. To co, po dobroci czy po złości?
Wyplułam krew i spojrzałam na niego.
- Po moim trupie.
- Da się zrobić.
Hej,
słoneczka. Tak wiem, miałam pisać częściej i teraz obiecuję, że tak będzie, ale
miałam sporo na głowię i nie miałam kiedy wstawić. Jak myślicie, co się stanie
dalej? Czy Sophie coś cię stanie? Co zrobi? I jak zareaguję Niall? Myślicie, że
się zmienił? no i nasza biedna Annie. Sądzę, że dobrze postąpiłam, a wy? Ach, tyle pytań bez odpowiedzi. Liczę na wasze pomysły i na wasze
komentarze, dzięki którym zobaczymy się niebawem.
Ps: Wam też się chciało płakać, gdy zabijał Kat? Zdążyłam ją polubić.
Kocham i czekam na komy ~ Als ♥♥♥
Oh jezu ten rozdział mnie tak zaskoczył! (pozytywnie oczywiście) tyle się dzieje! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńJa pier**** mi przez cały czas chce się płakać po tym napisz że się uwolni plissssss !!! Coraz więcej rozpaczy teraz czas co z matką ? Czy anne też tam wylonduje ? A czy będą jej szukać ? i kiedy ją odnajdą ? Czekam na wyjaśnienia i na następne rozdziały oczywiście.
OdpowiedzUsuńJest supwr ten rozdzial już nie nogę doczekac się next
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Dużo się dzieje i trzyma w napięciu. Ale z nich są pojeby totalne! I już polubiłam Kat... :( a co do Annie... no biedna.
OdpowiedzUsuńHahahaha bywa xd dobrze, że jej już nie ma. No i może wreszcie Niall się otrząsnął! A Sophie wytrzyma! Silna jest. Czekam na next ♥♥♥
Przypadkiem trafiłem na Twojego bloga. Jako, że jestem facetem, to różowy kolor nieco raził mnie w oczy, dopóki nie zacząłem czytać. I tak czytałem, i czytałem... I jednego dnia przebrnąłem przez wszystkie rozdziały. :o
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłem przez ten czas główną bohaterkę, fajna z niej kobitka. :D
Zdjęcia i gify w notkach fajnie podkreślają ich urok.
Co do tej notki... Kurczę! Tyle się dzieje... Banda pojeb***ów i tyle :/ Szkoda mi ich :< Kat była spoko, przykro mi, że spotkał ją taki los... :/
Odbiegając od tematu;
Myślę, że dodam Cię do linków na swoim blogu i będę zaglądać częściej, bo urzekła mnie histora Sophie. :)
Jeśli zaś masz ochotę na mroczniejszą historię, zapraszam do siebie! :)
Pozdrawiam!
http://itachi-origins.blogspot.com