piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 23


Rozdział 23
Już cię nie zostawię księżniczko

   Nie chciałem tego widzieć.
   - Cholera- powtórzyłem.
   Zamknąłem oczy i odwróciłem głowę. Przycisnąłem dłonie do czoła i wciągałem co chwila powietrze. Musze się uspokoić. Obejmuję rękami kark, tylko po to by czymś je zająć. Miałem nieodpartą ochotę coś rozwalić.
   To Sophie. Drey jest Sophie, a Sophie to Drey.
   - Cholera.- powtórzyłem cicho- Cholera, cholera, cholera!- z oczu zaczęły płynąć mi łzy. To było najgorsze uczucie na świecie, chciałem by zniknęło, ale wiedziałem, że to niemożliwe. Moje serce się cieszyło, że Soph tu jest i niedługo ją zobaczę, ale wiedziałem też, że nie chce tego. Jeszcze nie. Wczorajszy poranek był okropny, a po wyjściu Drey, to znaczy Soph zacząłem się zastanawiać co się stało. Zacząłem analizować jej spojrzenia, gesty odkąd się to pojawiła. Lubiła jeść, nienawidziła Annie, a gdy przychodziła to Sophie wychodziła. Patrzenie w gwiazdy te pytania o Soph, ciągłe próby zbliżenia się do mnie. I ten tatuaż… moje imię w miejscu jej serca.  Po co je wytatuowała? Czy jest szansa, że nie jest za późno? Jeszcze raz spojrzałem na zawartość kuferka.
   Na brzegu wystawała koniczynka. Ta sama którą ja miałem, była prezentem od Sophie. Mieliśmy identyczne.  Chwyciłem ją i odwróciłem. Zobaczyłem grawer, który specjalnie dla niej wykonałem. Kiedyś się zamartwiała, że ją zgubiła. Przetrzepaliśmy chyba cały jej dom. Gdy się nie udało wróciłem do siebie i idąc spać zobaczyłem, że jej wisiorek jest zaplątany w moją narzutę. Nie oddałem jej koniczynki. Postarałem się by miała dla niej jeszcze większą wartość. Sentymentalną oczywiście. Z tyłu koniczynki widniał grawer:

 Jesteś moją dawno, dawno temu…

   Miało chodzić o to, że jest moją księżniczką. Kochaną, najpiękniejszą i jedyną w swoim rodzaju. Pamiętam, ze dając ją mojej księżniczce, ona się popłakała, nawet nie widząc graweru, a gdy zobaczyła? Boże… myślałem, że nigdy nie wypuści mnie ze swoich objęć. Było mi wtedy tak dobrze, a jej oczy błyszczały milionem iskierek, jakbym patrzył w przepiękną łąkę, nasyconą wszystkimi barwami, i wirującymi nad łąką gwiazdami. Wtedy zdałem sobie sprawę, że naprawdę się w niej zakochałem i myślałem, że ona zakochała się wtedy we mnie, ale zrozumiałem, że to nie w tedy. To było od pierwszego dnia spotkania. Wtedy gdy zobaczyłem piękną księżniczkę w piaskownicy  w różowej sukni, to wtedy już wiedziałem, że ona będzie moją księżniczką.
   A teraz? Siedzę samotny nad jej kuferkiem wspomnień wytykając sobie coś co było oczywiste. Że od zawsze ją kochałem i od zawsze byłem dupkiem, który nie umiał walczyć o swoje.
   Sophie zawsze powtarzała: „Boli cię czy jesteś ranny? Jeśli jesteś ranny, odpuść. Jeśli cię boli, otrząśnij się i wracaj do gry.”
    Myślałem, że wiedziałem o co jej chodzi i gdy zobaczyłem, ją wtedy całującą się pod tym drzewem, gdzie chciałem wyznać jej miłość, myślałem, że właśnie wtedy zrozumiałem jak to jest być naprawdę rannym, ale nie. To wtedy tak zaprawdę  mnie bolało. Wtedy popełniłem największy błąd swojego życia, mieszając te dwa pojęci. Nie walczyłem o dziewczynę którą kochałem, tak, że aż bolało. Wtedy popełniłem największy błąd mego życia, pozwalając jej odejść.


   To zdarzenie przekonało mnie by wyjechać ze swoja mamą, bojąc się, że gdy jeszcze kiedyś zobaczą Sophie, rana po jej stracie się powiększy do takich rozmiarów, że nie będę w stanie tego naprawić.
    Ale ona wróciła. A skoro wróciła to znaczy, że nie chciała abym kiedykolwiek odchodził.  A to znaczyło, że cierpienie moje i jej było spowodowane tylko moimi wyborami. Tym, że zapomniałem jak odróżnić te dwa pieprzone pojęcia. Co przypłaciłem szczęściem moim, co zniosę, ale przypłaciłem to też szczęściem Soph, mojej księżniczki, mojego pieprzonego anioła. Nie wiem czy użycie słowa pieprzony i anioł razem jest słuszne, ale inaczej nie da się opisać takiego ideału, jakim jest moja Soph.
   Spojrzałem ponownie do kuferka. Wyciągnąłem moje zdjęcie, pierwsze zdjęcie jakie miałem w koniczynce od niej.

    Pamiętam, że gdy goście zobaczyli, co Sophie mi podarowała i że miała identyczną, chcieli zrobić temu zdjęcie i uchwycić w pamięci ten moment, ale ja się nie zgadzałem. Jedyną osobą która mogła doznać tego zaszczytu była moja ukochana.

   Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie i jej tatę w staniku i majtkach. Chciało mi się śmiać gdy patrzyłem na to zdjęcie. Pamiętam, że graliśmy wtedy w jakąś planszówke. Przegrany musiał dać zrobić sobie kompromitujące zdjęcie, na zasadach wygranego. Wtedy wygrała ta mała spryciula i kazała nam zrobić sobie to zdjęcie.
   Zajrzałem, do tajemniczej skrzyni. Były tam jeszcze cztery zdjęcia. Ciekawi was pewnie, czemu są tu same zdjęcie. Możliwe, że dlatego, że skrzyneczka była mała, jakby na biżuterię, więc nie można było wsadzić tutaj dużo, ale pewnie dlatego, że Soph uwielbiała robić zdjęcia, wręcz to kochała. Robienie zdjęć to była jej pasja. Często gdy wychodziliśmy na spacery robiła zdjęcia, i robiła dotąd, aż każde było idealne. Pamiętam, że naśmiewałem się z tego, a następnego dnia znalazłem na swoim ganku wielkie pudło, gdy je otworzyłem, wyleciały z niego balony, do których były przyczepione zrobione przez Soph zdjęcia. Musiałem, przyznać, że to było piękne. A moja mała, zrobiła to tylko po to bym przyznał jej rację. Kochała mieć rację, a ja lubiłem patrzeć jak się z tego cieszyła, więc w wielu przypadkach nie wyprowadzałem jej z błędu. Kiedyś, na chyba czternaste urodziny podarowałem jej , jej pierwszą lustrzankę. Bardzo się z tego cieszyła, i chciała od razu wypróbować, ale mówiła, że to zdjęcie musi być wyjątkowe. Przyniosła więc moją przytulankę. Pana leprikona, wiem niezbyt wymyślne imię, ale co tam. Podała mi i powiedziała, że jedyną osobą godną tego pierwszego zdjęcia jestem ja, a żeby było wyjątkowe wymyśliła zabawkę. Kochałem jej kreatywność.


   Kolejne zdjęcie przedstawiało chyba moje trzynaste urodziny, gdy tylko zobaczyłem to zdjęcie buchnąłem śmiechem.

   Sophie w ramach żartu podarowała mi bokserki w koniczynki. Wszyscy zebrani buchnęli śmiechem, oczywiście musiała to uwiecznić. Nie wiedziałem nawet, że ma to zdjęcie.

   Na kolejnym zdjęciu jedliśmy lunch w szkole. Wtedy pierwszy raz przyniosła swój aparat do szkoły. Nie rozstawała się z nim. Wszyscy mówili, że traktuje tan aparat jak swoje największe osiągnięcie, ona wtedy przybierała ten swój zniewalający uśmiech i oznajmiała, że jej największym osiągnięciem byłem ja. Zrobiło mi się ciepło na sercu gdy o tym pomyślałem

   Następne okazało się jawną niespodzianką i przyniosła spazmy śmiechu przypominając to sobie. Wtedy pierwszy raz w historii, i ostatni co więcej, mój ojciec robił objad. Lubię jeść i zjem prawie wszystko, ale to? Przerosło mnie.
    Napisałem wtedy do Sophie „Pomocy” pojawiła się w ciągu pięciu minut i dwudziestu-jeden sekund niosąc dwa opakowania pizzy z pepperoni i podwójnym serem. Jak mówiłem, pieprzony anioł.
   Ale to zdjęcie wzbudziło jeszcze smutek i poczucie winy. Na zdjęciu widać było koniczynkę, którą nadal noszę i nosić będę do śmierci, bez względu na wszystko. natomiast koniczynkę Soph trzymam w ręku. Dlaczego jej nie ma na sobie? Czyżbym zranił ją do tego stopnia, że postanowiła zdjąć przedmiot, który miał na zawsze pozostać symbolem naszej dwójki? A może po prostu bała się, że rozpoznam tą koniczynkę? Nie zastanawiając się długo, zapiąłem jej wisiorek, na mojej szyi. Gdy Sophie wróci rzucę się jej w ramiona, oddam wisiorek i w końcu ją pocałuję.
   Ale wracając... odwróciłem zdjęcie i była na nim napisane największymi literami „Niejadek”. Zaśmiałem się. Poodwracałem resztę zdjęć. Tak jak przypuszczałem. Wszystko było dokładnie opisane, ale mi było to niepotrzebne. Pamiętałem każde zdjęcie i każdą chwilę w towarzystwie tej dziewczyny. Mówią przecież, że najszczęśliwszych lat życia się nie zapomina.
   Zamknąłem oczy i pojawiła mi się przed oczami. Pojawiał mi się w pamięci jej zawstydzony uśmiech, który był moim ulubionym, uśmiech na jej piekielnie kuszących ustach.

   Przypomniało mi się gdy po raz pierwszy nazwałem ja księżniczką.
***
   - Jesteś moją księżniczka.
   - Daleko mi do księżniczki.- uśmiecham się i podchodzę do niej. Patrząc jej cały czas w oczy obejmuje ją i mówię.
   - Nie słuchasz mnie skarbie. Nie jesteś księżniczką.- jej oczy przygarnęły, ale tylko na moment – Jesteś moją księżniczką.
***
   -  Chciałbym, żebyś tu była.- wyszeptałem. Nigdy, od bardzo, bardzo dawna nie pragnąłem czegoś równie mocno jak tego.
   Westchnąłem i schowałem zdjęcia do kuferku, który zaniosłem do siebie do pokoju. Wykorzystując fakt, że jestem w moim „królestwie” wyciągnąłem białą koszulkę, zarzuciłem na siebie i zbiegłem po schodach na dół.
   Chwila prawdy.
   - Dobra, wszyscy do salonu w trybie NOW!- wrzasnąłem władczym głosem. Miałem dosyć, ze jestem wiecznie okłamywany.  Chłopaki byli zdezorientowani, ale posłusznie stawili się w salonie.
   - Co tam Ni?- zapytał Louis, który bezczelnie podwalał się do mojej dziewczynki.
   - Pierdol się- odpyskowałem i do niego podszedłem, po czym bezceremonialnie mu przyłożyłem. Pod wpływem uderzenia Lou upadł na podłogę. Chłopaki zebrali się wokół niego.
   - Co ty odpierdalasz?- zwołał Harry, pomagając wstać z podłogi chłopakowi.
   - Co ja odpierdalam? Chyba co ty odpierdalasz! A ten chuj- tu zwróciłem się do Louisa- jeszcze raz będzie się podwalał do mojej księżniczki to straci więcej niż swoją dumę.- patrzyli na mnie w oszołomieniu. Chyba doszli do wniosku o czym mówię.
   - Skąd?- zdołał wyksztusić Liam.
   - Skąd wiem? Sopie jest miłością mego życia, musiałem tylko przejrzeć na oczy. A wy? Skąd wiecie i dlaczego, do kurwy nędzy mi nie powiedzieliście?- zaczynałem się wydzierać.
   Chłopaki spuścili głowy, chciałem coś powiedzieć, ale przez drzwi weszła banda Soph. Nie obchodziło mnie co tu robią i dlaczego wyglądali na zdenerwowanych, teraz mnie obchodziła tylko prawda i moja ukochana. Podszedłem chyba do Rossa i chwyciwszy go za koszulkę przycisnąłem go do ściany.
   - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Drey to Sophie, hę? Masz świadomość ile przez ciebie, przez WAS wszystkich, wycierpieliśmy?- Ross nie wiedział co odpowiedzieć, reszta tez. Zastygliśmy na moment. Najszybciej otrząsnął się Billy.
   - Powiemy ci o wszystkim później, ale musicie teraz iść z nami.
   - A to niby czemu?- zapytałem.
   - Dlatego, że namierzyliśmy Drey, - widząc moje spojrzenie błyskawicznie się poprawił- sorry, Sophie, namierzyliśmy Sophie. Porwał ją jakiś gang. Prześledziłem sygnał który dochodził z komputera, na jakimś pustkowiu i wiem kto ją porwał, ale o tym później, musimy jechać i odbić Soph. Przyjechaliśmy po was bo nie wiem, czy jest z nimi ktoś jeszcze czy działają sami.
   - Więc na co czekamy?- ożywiłem się od razu- Chodźmy!- zaciąłem ich ciągnąć w stronę wyjścia.
    Już cię nie zostawię księżniczko.

  Witam moich kochanych czytelników, dziękuje za komentarze jesteście najlepsi J Jak wam się podoba rozdział i jak myślicie co będzie dalej?
Czekam na wasze odpowiedzi, Kocham ~ Als

15 komentarzy:

  1. Najlepszy rozdział . A czy mogłabyś dodać nastepny jutro? Jakoś do 2 dni albo codziennie nowy rozdział? Napewno miałabyś owiele wiecej nowych czytelników!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, a nowi czytelnicy by się przydali, niestety to nie jest takie łatwe:( Wakacje i trochę mało czasu, ale postaram się dodawać co 2-3 dni jeśli się uda, a komentarze mnie do tego motywują:)
      Pozdrawiam ~ Als

      Usuń
  2. Uwielbiam twojego bloga ! I już po prostu nie mogę doczekać się następnego rozdziału. A ten pomysł z dodawaniem co 2-3 dni jest genialny !!!!! Mam nadzieję, że mój komentarz cię zmotywował ; D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wszystkie opowiadania ze spisu i żadne nawet nie umywa się do twojego! Dzisiaj już powiedziałam wszystkim swoim znajomym o twoim blogu i obiecały że poczytają. Więc jeżeli poczytają na pewno im się spodoba i zyskasz nowe czytelniczki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku bardzo ci dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy:) miło czytać takie miłe słowa, jak się nazywasz? Chciałabym ci zadedykować następny rozdział ;)
      Kisses ~ Als

      Usuń
    2. Julia Kalinowska ����

      Usuń
    3. Dodałam mój komentarz jako pierwszy u góry ale zapomniałam tego dodać i dodałam z anonimowego :')

      Usuń
  4. Cudo ������☺��

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże ten rozdział jest zajebusty i chce juz kolejny omg

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepszy rozdział EVER! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Supi rozdzial musze popolecac swoim znajomym 😘

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział ♥
    Jestem jakaś chora na punkcie PLL bo jak zobaczyłam Arię [Lucy Hale] to dosłownie zaczęłam się chichrać jak jakaś głupia, haha :D Zresztą taka jestem.. nevermind xd
    Niektóre zdjęcia mnie rozśmieszyły, inne zasmuciły.. bardzo fajnie piszesz, a ja mam nadzieję, że chłopaki odnajdą i uratują Sophie ;)
    Tak to jest, że się docenia jak się straci ^^
    No nic, mega bosko piszesz aniele i uwielbiam cytat z twojego o mnie "ten świat jest szalony, tu umierają anioły" <333
    No nic nic nic, pozostaje mi tylko czekać do ósmego sierpnia i zaprosić do mnie <3
    nevertrustff.blogspot.com błagam o komentarz ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Als to zdecydowanie i całkowicie bezdyskusyjnie najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek dane mi było czytać. Bardzo sie ciesze ze nie marnujesz swojego talentu i utrwalasz w słowach swoją kreatywność. Ja jako twoja NAJWIĘKASZA FANKA moge tylko sie cieszyc i dzoekowac ci ze zdecydowalas sie zacząć tego bloga i doatarczasz swoim czytelnikom wspaniale wysublimowanej rozrywki. Tak trzymaj! Pozdrawiam cie gorąco i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! ♥ Niall w końcu wie o Sophie! Czekam z niecierpliwością aż porozmawiają ze sobą ♥

    OdpowiedzUsuń