środa, 1 lipca 2015

Rozdział 21


Rozdział 21
To chwile zwątpienia odkrywają nasze prawdziwe ja
   Otworzyłam ciążące mi powieki. Moje ciało zaczęło coś odczuwać. Czułam się, jakbym była zahibernowana. Było mi potwornie zimno i ciężko było poruszyć jaką kol wiek częścią mego ciała.  Czułam zapach ziemi i mokradeł, połączenie było odstraszające. Znajdowałam się w lesie. Było zimno i ciemno, nie słyszałam nic, tylko wycie. Niczym w horrorze. Dotknęłam swojej głowy i skrzywiłam się, trudno było cokolwiek dostrzec, ale wyczułam, że moje palce po dotknięci głowy są mokre, po metalicznym smaku, doszłam do wniosku, że była to krew.
   Super. Po prostu zajebiście.
   Gdy chciałam wstać usłyszałam śmiechy. Serce zabiło mi szybciej. Wiem, że ostatnim razem poznałam moich kochanych kompanów, ale teraz? Czułam, że coś jest nie tak. Kroki zaczęły się zbliżać,  a śmiechy były wyraźniejsze.
    Zerwałam się na nogi, ale nagły ruch spowodował, że znów się przewróciłam, zaklęłam w duchu i starałam się być jak najciszej. Dziwnym, i przerażającym, co więcej, zbiegiem okoliczności było to, że o moim upadku, śmiechy ucichły. Wszystko ucichło. Jedyne co słyszałam to szybkie bicie mojego serca.
   Wyłoniłam się trochę zza krzaków sprawdzając czy dałabym radę uciec i ilu jest tajemniczych przybyszów. Nie wdziałam nic. W moim sercu zaczęła narastać panika. Nagle, czyjaś ręka chwyciła mnie za nogę i pociągnęła w swoim kierunku . Mój krzyk odbił się echem od otaczającej mnie nicości.
   - Zamknij się szmato!- po usłyszeniu tych słów poczułam silne kopnięcie w okolicach żeber. Zwinęłam się w kulkę, ale nie zamierzałam się poddać. Postanowiłam udawać przeciętną przerażoną dziewczynę. Nawet jeśli tak było, nie miałam zamiaru ich uprzedzać w swoich przekonaniach. Uniosłam głowę, trudno było dostrzec ich twarze, widziałam jedynie ich sylwetki.
   - Kim jesteście?- po moim pytaniu jeden z cieni przybliżył się do mnie.
   - Wkrótce się dowiesz.- wykorzystując sytuację, kopnęłam go tam, gdzie światło nie dochodzi i zerwałam się na równe nogi. reszta cieni zajęła się zraniony kolegą, dając mi szanse na ucieczkę. Niestety moja wolność nie trwała długo i zaraz po kilku ciosach  zostałam powalona na ziemię.
   Potem poczułam tylko przeszywający ból w okolicach bioder. Jakby ktoś wbijał igłę, w nowo powstałą ranę.
   Może właśnie tak było…
***

   Ze snu wyrwał mnie siarczysty policzek. Od razu złapałam się za bolące miejsce i spojrzałam przed siebie. Och super, tego jest więcej.
   Przede mną stało czterech chłopaków. Mogłabym powiedzieć, że są nawet przystojni, niestety patrzyłam na nich przez pryzmat psychopatów.
   Pewnie powinnam teraz umierać, ze strachu. Biorąc pod uwagę to, że nie byłam w swoich ubraniach tylko w za dużej o kilka rozmiarów koszulce. Oraz mieć na względzie to, że siedzę w samochodzie z nieznanymi mi chłopakami, na jakimś pustkowiu, przez szybę widzę tylko drzewa, drzewa, drzewa i domek.
   Ale się nie bałam. Byłam dziwnie spokojna. Możliwe, że jeszcze to do mnie nie docierało, ale byłam dziwnie spokojna. W jednej chwili wszystko zrozumiałam. Od długiego czasu nie mogłam zaznać spokoju. Wiecznie jakieś problemy i dramy związane z moim życiem, z wyjątkiem teraz. Ktoś mnie porwał, nie mnie, tylko zwyczajną dziewczynę, która dziwnym zbiegiem okoliczności była w lesie. Byłam wolna, może nie w każdym sensie znaczenia tego słowa, ale wolna od swojego porąbanego życia. Nie wiedzieli kim jestem, kompletnie nowy start. Nowa tożsamość, albo moja. Moja tożsamość. Ta prawdziwa, ale bez czarnej przyszłości. Bez problemów i bez sławy do której moje nazwisko było przywiązane.

   - Jak się nazywacie?- mimo woli, moje usta uformowały się w grymas, który w dziwny sposób, zważywszy na sytuację przypominał uśmiech. Chłopców zbiło to z tropu, opatrzyli na siebie i wnioskując, z wzruszenia ramio nie mieli nic przeciwko i doszli do wniosku, że nic nie stracą.
   - Michael, Calum, Luke i Ashton.- zaczęli od lewej. Na pozór wyglądali na miłych, a ich uśmiechy nie przypominały groźnych ludzi, no proszę, jak pozory mogą mylić.
   - Ja jestem Sophie.- przedstawiłam się. Calum się do mnie pochylił i wyszeptał mi na ucho.
   - Nie myśl, że bycie miłą coś tu pomorze, jesteś nikim. My tylko pomożemy ci to uświadomić.
   Wyrzucili mnie z samochodu i zaczęli kopać, jakbym była ich workiem treningowym. Sądząc po poziomie bólu, nie biją mnie pierwszy raz i sądząc po jego wcześniejszych słowach, nie ostatni.
HARRY POV
   Zabije ją. Nie, najpierw ją przytulę, a potem ją zabiję. Od rana chodzę normalnie na szpilkach! Tylko zamiast stóp, boli mnie mózg i włosy. Gdy się denerwuje, to za nie ciągnę. Przyzwyczajenie, a teraz?  Wprost umieram ze zdenerwowania. Gdzie ta dziewczyna jest, wczoraj wybiegła ze śniadania i do teraz jej nie ma. To wiecej niż 24 godziny! Może tylko udawałem jej brata, ale zacząłem już ją traktować jak siostrę.
   - Hej kochani!- Boże, jeszcze tej skrzeczącej małpy brakowało. Drzwi trzasnęły a do salonu weszła Annie. Gdy ją zobaczyłem pomyślałem, że są trzy opcję.
   1. Chce żeby Ni ją wyruchał
   2. Świętuję zaginięcie Sophie ( i chce to świętować z Niallem )
   3. Idzie na imprezę.
   Ale w takim stroju…

wpuścili by ją tylko do burdelu.

    - Świętujesz coś?- spytałem beznamiętnym tonem. Tylko zachichotała.
   Echem, echem idiotkaaaaa, echem.
   - A co słodziaku, chcesz się przyłączyć?- zaczęła mnie smyrać palcem. Jaka szkoda, że nie jest chłopakiem, albo ja dziewczyną. To nieetyczne tak wkurzać ludzi.   – Idę na imprezę z Niallem, jest już gotowy?
   Impreza?
   Z Niallem?
   Od wczorajszego wyjścia Soph, Ni siedzi w swoim pokoju i brzdąka na gitarze.
   Ale ona tego chyba nie wiedziała.
   - Od wczorajszego wyjścia Drey, Ni siedzi w swoi pokoju.
   - Co?! To niemożliwe. Idę do niego. idę przypomnieć mu co się naprawdę liczy- chciałem ją zatrzymać, ale już była na gurze.
   Cholera, szybka jest.
   Szybko pobiegłem za nią i to co zobaczyłem zmieniło moje zdanie o Niallu.
   Ni siedział na podłodze. Miał na sobie jedynie spodnie od dresu i gitarę. Jego włosy były w nieładzie, a twarz była zmęczona i zaczerwieniona, jakby od wczoraj nie zmrużył oka, a jedyne co robił to… płakał.
   Ponadto na podłodze słały talerze z jedzeniem, które wraz z chłopakami mu zostawialiśmy pod drzwiami. Jedzenie było nietknięte.
   - Niall, co ty wyprawiasz? Mieliśmy iść na imprezę.
   Nialler nic nie odpowiedział. Siedział nadal z gitarą i patrzył w podłogę, wzrok miał nieobecny. Chyba był tutaj tylko ciałem. Czyżby takie emocje wzbudziło w nim zniknięcie Sophie? Po raz drugi, co więcej.
   - Wyjdź stąd.- chwyciłem An i już miałem ją wyrzucić, ale przeszkodził nam Niall szepczący jej imię.
   - Tak?- zawdzięczył Annie milutko i zatrzepotała rzęsami.
   -  Z nami koniec. Pokochałem inną.- jego słowa ją zaskoczyły. Mnie chyba jeszcze bardziej. Kocha inna? Czy to możliwe by…- I ubierz się. Wyglądasz jak dziwka.
   Anne wyszła. Wściekła i upokorzona. Nie zapowiadało się by szybko wróciła.
   Ja nadal patrzyłem na Nialla, w jawnym osłupieniu.
   Ni, jesteś pełen niespodzianek. Czyżby powrót Sophie przywrócił mu duszę? A może coś cenniejszego? Czy to możliwe by Soph a nowo obudziła jego serce?
SOPHIE POV
   Zaczęła wracać mi świadomość. Czułam, jak ktoś głaszcze mnie po głowię. Poderwałam się szybko i spojrzałam w tamtym kierunku.

   Zobaczyłam piękną czarnoskóra dziewczynę. W oczach miała dobroć, czym mnie upeniła uśmiechając się.
   - Hej.- powiedziała delikatnie się do mnie przybliżając.- Boli cię coś?
   - Nie- odparłam szybko.- Ki… kim jesteś?
   - Jestem Katerina. Jestem twoją poprzedniczką.
   Dopiero teraz zwróciłam uwagę na głębokie bruzdy okalające jej nieskazitelną cerę, a szczególnie głębokie rany miała na brzuchu.

    - Co ci się stało? To oni ci to zrobili?- uśmiechnęła się blado.
   - Niestety tak. Przy wejściu do drzwi.- odwróciłam się. Pancerne, solidne drzwi. Nici z planu wywarzenia ich. Nie ma szans.- trzymają bicz. Gdy jesteś nieposłuszna, albo robią co zastrzyk, albo biją biczem, a jeśli chcą się wyżyć, używają cię jako worek treningowy.
   - Tak, coś o tym wiem- spuściłam wzrok. To nie wruży kolorowej przyszłości.
   - Tak mi przykro.- przytuliła mnie. Oddałam uścisk.
   - Od jak dawna tu jesteś?
   - Od kilku miesięcy.- musiała przejść rzez piekło.
   - Co ci robili?
   - Lepiej spytać, czego nie robili.
   - Ja..- zasłoniła mi usta i nasłuchiwała. Jej ciało błyskawicznie się spięło, jakby gotowe do skoku.
   - Idą. Udawaj, że jeszcze jesteś nieprzytomna.- chciałam zaprzeczyć, ale przewróciła mnie n plecy i wyszeptała.- Ani drgnij.
   Postanowiłam posłuchać. Przymknęłam oczy i nasłuchiwałam jak drzwi się otwierają i któryś z tych popierdolonych kutasów wchodzi do środka.( bez skojarzeń moje kochane zboczuszki XD)
- Jeszcze się nie obudziła?  Och, jaka szkoda. Trudno.- to był chyba Luke- Cóż, w takim razie zabawimy się z tobą. A raczej tobą. Haha- słyszałam jak brutalnie unosi ciało Kat. Nie mogłam pozwolić by brała za mnie taką odpowiedzialność. Nie mogłam pozwolić by cierpiała, bo chciała mnie chronić.
   - Obudziłam się, zostawcie ją.- podniosłam się i widziałam przerażający uśmiech na twarzy Luke, a potem usłyszałam krzyk Kateriny. Jej bezwładne ciało osunęło się na ziemię. Szybko do niej podbiegłam i widziałam, jak jej oczy przemieniają się w martwe. Ostatkiem sił dyskretnie przyciągnęła mnie do siebie i wyszeptała „Walcz. Wierze w ciebie”. Potem zamknęła swe piękne oczy, a spod jej drobnego ciała wyciekała krew. Poczułam, jak łzy plamią mi policzki, a we mnie budzi się ukryta do tej pory furia.
   Podbiegłam, a raczej skoczyłam na tego skurwysyna i okładałam go pięściami, on nie pozostawał mi dłużny. Biłam na oślep, nie zważałam na ból. Przed oczami nadal miałam obraz oczu Kat. Umierającej na moich rękach.
   - Dosyć tego.- Luke zdzielił mnie nożem, którym wcześniej zabił Katerine. Cios był tak silny, że odleciałem na bok, na podłogę.
   - Czas na ciebie. To co, po dobroci czy po złości?
   Wyplułam krew i spojrzałam na niego.

   - Po moim trupie.
   - Da się zrobić.
   Hej, słoneczka. Tak wiem, miałam pisać częściej i teraz obiecuję, że tak będzie, ale miałam sporo na głowię i nie miałam kiedy wstawić. Jak myślicie, co się stanie dalej? Czy Sophie coś cię stanie? Co zrobi? I jak zareaguję Niall? Myślicie, że się zmienił? no i nasza biedna Annie. Sądzę, że dobrze postąpiłam, a wy? Ach, tyle pytań bez odpowiedzi. Liczę na wasze pomysły i na wasze komentarze, dzięki którym zobaczymy się niebawem.
Ps: Wam też się chciało płakać, gdy zabijał Kat? Zdążyłam ją polubić.
Kocham i czekam na komy ~ Als ♥♥♥

5 komentarzy:

  1. Oh jezu ten rozdział mnie tak zaskoczył! (pozytywnie oczywiście) tyle się dzieje! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pier**** mi przez cały czas chce się płakać po tym napisz że się uwolni plissssss !!! Coraz więcej rozpaczy teraz czas co z matką ? Czy anne też tam wylonduje ? A czy będą jej szukać ? i kiedy ją odnajdą ? Czekam na wyjaśnienia i na następne rozdziały oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest supwr ten rozdzial już nie nogę doczekac się next

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Dużo się dzieje i trzyma w napięciu. Ale z nich są pojeby totalne! I już polubiłam Kat... :( a co do Annie... no biedna.
    Hahahaha bywa xd dobrze, że jej już nie ma. No i może wreszcie Niall się otrząsnął! A Sophie wytrzyma! Silna jest. Czekam na next ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Przypadkiem trafiłem na Twojego bloga. Jako, że jestem facetem, to różowy kolor nieco raził mnie w oczy, dopóki nie zacząłem czytać. I tak czytałem, i czytałem... I jednego dnia przebrnąłem przez wszystkie rozdziały. :o
    Bardzo polubiłem przez ten czas główną bohaterkę, fajna z niej kobitka. :D
    Zdjęcia i gify w notkach fajnie podkreślają ich urok.
    Co do tej notki... Kurczę! Tyle się dzieje... Banda pojeb***ów i tyle :/ Szkoda mi ich :< Kat była spoko, przykro mi, że spotkał ją taki los... :/

    Odbiegając od tematu;
    Myślę, że dodam Cię do linków na swoim blogu i będę zaglądać częściej, bo urzekła mnie histora Sophie. :)

    Jeśli zaś masz ochotę na mroczniejszą historię, zapraszam do siebie! :)
    Pozdrawiam!
    http://itachi-origins.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń