poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 6

Rozdział 6

Bez odwrotu

   - To żart, tak?- nie mogłam uwierzyć, ze stać ich na coś takiego.
   -Sophie, skarbie, oboje wiemy, co ja gadam, wszyscy wiedzą, że tak naprawdę pod tą maską obojętności kryje się dziewczynka, która tęskni za takim fiutem, cymbałem, debilem, egoistą, kretynem, kutasem i ...
   - Dobra, kumam, ale o co w ty chodzi, wyjaśnicie mi łaskawie?
   Chłopcy patrzyli się na siebie i nie wiedzieli co zrobić. Pewnie zastanawiali się na kogo mniej się wkurzę, w sumie im się nie dziwie, czasami mi odwala i nie obejdzie się bez  kaftanu bezpieczeństwa. boją się mnie wtedy, nawet boją się kontaktu wzrokowego, jakbym spojrzeniem mogła ich zabić, ale cóż to przecież ja, jebnięta Soph.
   - Dobra- wypadło na Rossa, wiedziałam, że tak będzie- bilet zarezerwowaliśmy byś miała się jak tam dostać- mówił do mnie jak do dziecka- potem dostarczymy ci motor i jakieś auto, nie martw się Billy coś wymyśli. Endi poszperał trochę i namierzył adres tych gejów One Direction- chciałam coś wtrącić- potem nam doniesiesz czy to są geje- spłonęłam rumieńcem, a chłopaki wybuchli śmiechem- no więc wracając do tematu, niestety sama będziesz musiała wykombinować jak się wkręcić w ich życie i najlepiej do ich domu.
   - Radziłbym nie ujawniać się od razu, sądziłem, że najlepiej będzie gdy zmyślisz sobie tożsamość i wybadasz trochę teren- dodał swoje trzy grosze Austin.
   - Załatwiłem ci trochę nowinek technicznych i mini kamery, możesz je ukryć wszędzie, ściągnąłem ci na kompa taki program więc będziesz miała monitoring, ach i zegarek z kamerą i dyktafonem, wygląda jak zwykły zegarek, więc rura, trudno się zorientować. Oczywiście wszystko masz zabezpieczone nie ma mowy by ktoś nas shakował. Jakby co to masz na pulpicie i na pendrivie   program do hakowania.- Endi o wszystkim pomyślał, w sumie nasz team jest znany wszędzie, nie ma osoby która by się nas nie bała.
   - Jeszcze znalazłem kolesia, który zrobi ci fałszywy dowód i fałsze prawko, dobry jest.
   - Oj Austin, dziękuje, wam wszystkim, nie wiem co powiedzieć.
   - Zginęła byś bez nas.- powiedział Billy.
   - Tulimy!- wrzasnął Ross i wszyscy rzuciliśmy się sobie w ramiona. Tak, jesteśmy dorośli, a zachowujemy się jak dzieciaki, zdaje nam się, że w niektórych momentach cofa nam się rozwój.
   - Dobra, biorąc pod uwagę, że jest środa, a sobota tuż, tuż wy idziecie się przygotować na imprezę, a Endi pomoże mi ze strojem.
   - Przecież ty się przygotowujesz wieki.- zawyli.
   - I tak mnie uwielbiacie, więc japa.
   Pociągnęłam Endiego za rękę i wbiegliśmy na górę. Postanowiliśmy, że ja zrobię sobie włosy i makijaż, a  mój przyjaciel zajmie się moją garderobą i dodatkami.
Pov Ross
   Czekamy na Sophie już ponad godzinę, bez ściemy. Ja rozumiem, że to dziewczyna i potrzebuje więcej czasu, ale Chryste ile można?!
   - Dobra idę po nią.
   - Nie radzę, powiedziała, że jak ją będziemy popędzać to nam skopie dupę i jaja.
   - Blefuje.
   - Jesteś pewien?- dobiegł mnie głos ze schodów. Odwróciłem się i mnie zatkało, normalnie kopara opadła mi do samej ziemi.
   Gdybyśmy nie byli przyjaciółmi to bym się z nią przespał. Na szczęście jestem już na nią odporny. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłem w lesie, nie mogłem uwierzyć, ze ktoś taki jak ona ma takie problemy. Nie okazuje tego, ale rany na jej psychice są okropne. Trudno ją zrozumieć bo jest nieufna, ale jak się ją pozna jest jak otwarta księga, ta mała istotka, podbiła nasze serca. Jest naszą najlepszą przyjaciółką i naprawdę trudno by nam było bez niej.
   - Helo, tutaj ziemia.
   Otrząsnąłem się i zobaczyłem, że chłopcy też nie mogli oderwać oczu od mojej przyjaciółki.
   - Łał, Soph wyglądasz...- nie mogłem dobrać słów.
   - Gorąco, sexi, mega, zniewalająco- chłopcy się przekrzykiwali.
   - Oj, dziękuje chłopcy, najwyżej wszystkim staną hihi. To co idziemy?
***
   Właśnie żegnam się z chłopcami, nie mogę uwierzyć, że się na to zdecydowałam. chciałam spędzać z nimi jak najdłużej więc byliśmy przez te ostatnie dni nierozłączni, nawet odpuściliśmy sobie wyścigi co jest prawie niewykonalne. Moje walizki już są w luku bagażowym i są wieelkie. Chłopcy postanowili, że mnie spakują, najwyżej poproszę Rossa by mi podesłał kilka rzeczy. znając ich połowa walizki to bielizna i cichy, które odsłaniają więcej niż zakrywają.
   - Dbaj o siebie i pokaż na co cię stać
   - Chłopcy dusicie, i zaraz mi samolot ucieknie.
   Staliśmy tak przytuleni z pół godziny, bez ściemy.
   - Powodzenia!
   Wydostałam się z ich uścisku i znalazłam się na pokładzie samolotu, cóż teraz jestem zdana na siebie. Zajęłam miejsce i podziwiałam, jak twarze moich przyjaciół znikają mi z punktu widzenia. Teraz nie ma odwrotu, opadłam na fotel i zamknęłam powieki, czeka mnie długi i ciężki lot. Teraz już nie ma odwrotu.
Czytasz = komentujesz

6 komentarzy:

  1. Kochana ty moja przepraszam że tak długo nie komentowałam ale mój komputer to taki grat że co chwilę się psuję :-(
    Rozdział jak zwykle świetny kochana już nie mogę doczekać się kolejnego
    Jeszcze raz bardzo przepraszam
    Pozdrawiam twoja wierna czytelniczka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje ci kochanie. Bardzo mi miło, że jesteś moją wierną czytelniczką i bardzo się cieszę z twoich komentarzy.
    Pozdrawiam ~ Als <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Ola! :* nie wiedziałam, że tak ładnie piszesz :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ci dziękuje! Nawet nie wiesz jaką mi sprawiłaś przyjemność:)
    Pozdrawiam ~ Als<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zmieniłam, bardzo przepraszam za błąd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, nic wielkiego się nie stało :)
      Pozdrawiam ~ Als

      Usuń