piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 25



Rozdział 25

Zbaw mnie ode złego

NIALL POV
   
    Boże…
   Koło łóżka, leżało zawiniątko, dość sporych rozmiarów. Zaryzykował bym stwierdzenie, że znajdowało się w nim ciało. Biorąc pod uwagę, rozmiar, kształt, oraz kolor, poplamionego i przesiąkniętego krwią prześcieradła.
   Nie pamiętam, kiedy znalazłem się na kolanach, ale w jednej chwili, klęczałem, z boku łóżka, delikatnie głaszcząc czerwony materiał. Moje serce galopowało, a oddech uwiązł mi w gardle, bałem się, tego co zobaczę w środku.

   - Nie możesz mi tego zrobić. Błagam, Soph, nie teraz. Ne kiedy znów cię odzyskałem.- szeptałem, cicho. Czułem się jakby objęty, jakimś zaklęciem.

   - To nie musi być ona. Nie wieżę, w to. Jest zbyt młoda, na śmierć, ba, jest na to za sprytna.- koło mnie ukląkł Endi i położył mi opiekuńczo dłoń na ramieniu. Mimo łez, zdołałem się zaśmiać, prawdziwym śmiechem.

   - Cholerna spryciara.

   W tej samej chwili usłyszeliśmy strzały. Dobiegały gdzieś z dołu.

   Popatrzyliśmy na siebie z chłopakami i jak jeden mąż zbiegliśmy na dół. Nie obchodziło nas, czy narobimy rabanu i nie będziemy mieć tego „elementu zaskoczenia”. Interesowały nas tylko strzały. Skąd pochodzą, dlaczego, kto strzelał, do kogo i czemu.

   Zbiegliśmy na dół, nie wiedzieliśmy skąd pochodził dźwięk, na dole było jak makiem zasiał.

   - Nie odważysz się, suko.- usłyszeliśmy wściekły głos, wewnątrz którego pobrzmiewała panika. Harry pokazał nam byśmy szli w tamtą stronę, tak znaleźliśmy się w salonie. A obraz jaki tam ujrzeliśmy, przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.

   - Sprawdź mnie.- wysyczała Sophie przez zęby.

   Stałą na środku pokoju, z lufą wycelowaną w czterech chłopaków, którzy gromadzili się w kącie. Jeden, piaskowy blondyn, z kolczykiem w wardze leżał na podłodze, tamując krew, która wypływała stałym rytmem z jego ramienia. Domyśliłem się, że go postrzeliła.
   - Moja cholerna, spryciara.- wyszeptałem. Zdawało mi się, że powiedziałem to dostatecznie cicho, że nie dało się tego usłyszeć, a jednak. Odwróciła się. A nasze oczy się skrzyżowały.

   Pierwszy raz, od dawna patrzyliśmy sobie w oczy, jako my. Bez kłamstw. Bez podstępów i pomówień.

  Tak bardzo jej pragnąłem.  A teraz stała przede mną. Seksowna i groźna. Jeszcze piękniejsza niż zapamiętałem.

   Podszedłem do niej sprawnym krokiem. W jednej chwili opuściła rękę z pistoletem i wpatrywała się w moje oczy, a ja w jej. Jak byśmy spotkali się w normalnych okolicznościach, a nie w kryjówce porywaczy, którzy ją porwali i przygotowali tą rzeź na górze.

   - Nigdy więcej…- zacząłem dotykając jej policzka, w odpowiedzi, wtuliła się w moją rękę i przymknęła oczy, jednak nadal na mnie patrzyła spod jej pióropusza rzęs.- Nigdy więcej, nie rób mi czegoś takiego. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak za tobą tęskniłem.
   - Na- naprawdę?- w jej głosie słyszałem na przemian szczęście, smutek, tęsknotę, niepewność i niedowierzanie. W jej oczach widziałem, jak silne emocje ją targały. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Jej niepewność była rozbrajająca.

- Żartujesz? Ciągle cię miałem przed oczami, nie mogłem spać, nie mogłem myśleć. Odchodziłem od zmysłów.

   Teraz jej oczy się zmieniły. Widziałem w nich szczęście i miłość. Moje serce znowu odżyło, póki miałem ją przy sobie - było dobrze.

    - Ja…- Sophie już chciała coś powiedzieć, ale położyłem jej palec na ustach. W odwecie uśmiechnęła się słodko.

      - Wiem. Ja ciebie też.

   Pochyliłem się. Chciałem ją pocałować, gdy już prawie dotykałem jej ust, znów spojrzałem jej w oczy. Co było trudne. Oderwanie oczu od jej ust, to było… mission impossible. Odnalazłem jej oczy, doszukując się jakiegokolwiek  sprzeciwu, ale nic takiego nie dostrzegłem. Chyba domyśliła się o co mi chodzi bo na jej usta wpłynął kuszący uśmiech.

   - Ta twoja niepewność jest urocza.- nasze usta w końcu się złączyły. 

   Tak bardzo za tym tęskniłem, ale właśnie w tedy rozpętało się prawdziwe piekło.


SOPHIE POV


   Boże… ale ja tego pragnęłam. Zarzuciłam Niallowi ręce na szyję, chcąc przyciągnąć go bliżej. Choć wiedziałam, że to niemożliwe. Stykaliśmy się każdą częścią ciała, a nasze języki wirowały, jakby ogarnięte zmysłowym tańcem.

   - Tak za tobą tęskniłam.- wyszeptałem między pocałunkami.

   - Nawet, nie wiesz, jak ja. I ile przeżyłem, gdy w tedy wybiegłaś z domu. Tak strasznie się martwiłem, że już cię nie zobaczę, księżniczko.- słysząc to przezwisko i z jakim uczuciem je wypowiedział oblała mnie kolejna fala ciepła. Odsunęłam się od niego z trudem i na niego spojrzałam. Jak można być tak idealnym?

   - Ej, gołąbeczki!- krzyknął Calum.Gdy się odwróciliśmy, teraz to on celował pistoletem we mnie.- Hasta la Vista, bebe.

   W ostatniej chwili Niall okręcił nas tak, że on dostał kulkę, dla pewności odepchnął mnie, sprawiając, że upadłam na włochaty biały dywan.

- Nie!!!- wrzasnęłam, jakby to miało pomóc. Chłopcy rzucili się na siebie, a ja pobiegłam do mojego ukochanego. – Nie, nie, nie, nie, nie! Proszę, nie rób mi tego. Nie po tym wszystkim, błagam cię Ni! Zostań e mną.- łzy spływając po mojej twarzy, rozmazywały mi obraz. To nie może się tak skończyć. dywan pod nami powoli nasączał się krwią blondyna.

   - Soph… uciekaj. Ratuj… się… księżniczko.- ledwo wysapał i wysunął w moja stronę rękę, z której zwisał wisiorek z koniczynką. Zdjęłam go, bo bałam się, że Ni mnie po nim rozpozna. Nawet nie myślałam, skąd on go ma.

   - Nie.- kręciłam energicznie głową.- Nie mogę tego zrobić. Nie możesz tego ode mnie oczekiwać.- zalewała mnie co chwila nowa fala przerażenia, nie wiedziałam co zrobić. W tamtym momencie moje serce umierało, było na torturach.

   - Proszę, dla mnie.- wysapał. Wtedy też podszedł do mnie Louis i próbował mnie odciągnąć od Nialla.

   - Nie! Louis, zostaw mnie. Puść! Ja muszę być przy nim.- wyrywałam się, kopałam i na ile mogłam okładałam go pięściami

   - Sophie, zastanów się! Uciekaj, nie pozwól by Naill poświęcił się na marne.- spojrzał w moje oczy – Uciekaj, nie pozwól by Niall, poświęcił się po nic.- Wcisnął mi w rękę latarkę i kluczyki.- Znajdź nasz samochód i się w nim zamknij.

   - A wy? Jak…

   - Mamy zapasowe kluczyki, ale teraz, błagam uciekaj. My się zajmiemy Naillem.- spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział dobitnie – Nie pozwolimy mu umrzeć, a teraz leć. Już!- popchnął mnie w stronę drzwi. Zrobiłam parę kroków i ostatni raz się obejrzałam. Do Lou skradał się Ashton.

   - Lou, uważaj.- chłopak się obejrzał i w ostatniej chwili zablokował cios przeciwnika.
   - Leć!- krzyknął i został powalony na ziemię.

Wybiegłam, czym prędzej z domu i pognałam w stronę lasu, otaczającego posiadłość. Włączyłam latarkę i biegłam przed siebie, ale uzmysłowiłam sobie, że nie wiem dokładnie gdzie jestem i gdzie powinnam się udać. Zatrzymałam się i zaczęłam się rozglądać. Pomagał mi snop światła wydobywający się w latarki.

   To jakieś szaleństwo. Nagle,  usłyszałam za sobą szczęk gałązki. Odwróciłam się i skierowałam laser światła w tamtą stronę. Na polanie stał Ashton. Widać było, że pod koszulką, wszystkie jego mięśnie są napięte. Wyglądał niczym dzikie zwierzę, gotowe do skoku. Moje serce zamarło, o ile jeszcze je miałam, po wydarzeniach, sprzed chwili.

   - Nie doceniałem, cię. Nie jesteś tak bezbronna, jak myślałem. Mimo wszystko polubiłem, cię, więc w ramach dobroduszności… daje ci pięć sekund przewagi. Dobrze je wykorzystaj. - wypowiedział te ostatnie słowa z błyskiem szaleństwa w oczach.- Raz…

   Zerwałam się do biegu. Podczas tego, szelest wiatru zagłuszał słowa Ashtona, a grunt pod moimi nogami, niepokojące chrzęszczał. Każdy mój ruch, był dla mnie za głośny. Starałam się biec, jak najszybciej mogę. Latarkę, gdzieś zgubiłam, a moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Wiatr wiał, jakby niosąc ze sobą ostrzegawczą nutę.


   Wdech, prawa, lewa, prawa, lewa. Wydech, prawa, lewa, prawa, lewa. Wdech, prawa, lewa, prawa….

   Krzyk uwiązł mi w gardle, gdy poczułam, ja coś rzuca mi się na szyję. Padłam boleśnie na ziemię, szamocząc się i próbując zrzucić ciężar z barków.

   - Dałem ci szansę.- poczułam jego oddech na szyi, a potem ból wbijanej igły w bok.- Spokojnie, dopilnuję, byś już nigdy…

   W jednej chwili, poczułam, że jego cielsko znika ze mnie. Moje powieki mi ciążyły, choć zmuszałam się, bym pozostała przytomna.

   - Sophie?- ktoś mnie odkręcił. Mimo, że nic nie widziałam, znałam ten głos, dostatecznie dobrze, że moje serce znowu zabiło, a moje ciało się odprężyło, tym samym poddając się substancji wstrzykniętej mi przez tego psychola. Nie słyszałam tego głosu od dawna. Zdawałam sobie sprawę, że to tylko moja wyobraźnia, że umysł plata mi figle, że to niemożliwe. Jednak nie mogłam powstrzymać słów, które cisnęły mi się na usta.


   - Tata?
 Oj, ale się porobiło.
Co o tym myślicie? Czekam na wasze zdanieJ
Kocham ~ Als

czwartek, 20 sierpnia 2015

Wasze zdanie:)

Hej, kochani! jak widzicie, blog wygląda inaczej i ma szablon, juhu! W końcu.
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale komputer mi się zawirusował. Niezły fart, co?
Wykończyłam już jeden komputer, prawie wykończyłam ten i zawirusowałam swój telefon.
Mogłabym wpisać to do CV, hihi.:)
Ale, przechodząc do rzeczy, jak wam się podoba?
Ważne jest dla mnie wasze zdanie i bardzo mi zależy na waszej opinii. 
Zostaw po sobie, nawet negatywny ślad.
Najważniejsza jest prawda, tak więc, czekam na wasz osąd.
Kisses ~ Als:*

niedziela, 9 sierpnia 2015

Uwaga!
 
Chce was przeprosić, gdyż przez kilka dni nie będzie rozdziału. Tak wiem, miałam pisać częściej, ale chce zmienić wygląd bloga, więc się nie przestraszcie, że gdy wejdziecie, blog będzie wyglądał inaczej.
Buziaczki - Als
PS: Czy was też ekscytuję, że w czwartek będzie finałowy odcinek Pretty Little Liars? Odcinek nosi nazwę "Game Over, Charles" .Możecie go obejrzeć na nasze-kino.eu. Ja tam oglądam bez przerwy. W końcu się wszystkiego dowiemy;)
Do zobaczenia w komentarzach!!!

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 24


Rozdział 24

Uzbrojona w bezmózgich kompanów
Przepraszam was, że nie było tak długo rozdziału, jednak kompletnie nie miałam pomysłu i czasu by to napisać. Dopiero wczoraj w nocy dostałam olśnienia. Cóż, w takim razie miłego czytania i proszę o opinięJ

   Zaczynało się robić późno, przez małe okienko w celi widziałam, jak słońce zastępuje miejsce księżycowi. Dopiero teraz chłopcy wyszli. Po incydencie z Kat, Luke chciał mnie ukarać. Krótko mówiąc, zabawili się w orgie. Zrobili mi to, co pewnie chcieli zrobić Kat, ale nie żałowałam tego. Nie żałowałam tej decyzji. Wieżę, że Katerina, jest w lepszym miejscu. Trudno znaleźć w tych czasach kogoś, kto będzie dla ciebie miły i np… pożyczy ci 1zł, a co dopiero wstawi się za tobą i za ciebie umrze. Przynajmniej chłopcy nie zachowali się, jak chorzy psychopaci i zabrali moją, powiedzmy, przyjaciółkę. Nie wiem co bym zrobiła patrząc na jej bezwładne ciało. Krew pozostała, a jeśli mówiąc o krwi. Spojrzałam na swoje bandaże, które miałam na obu nogach i prawej ręce. Chłopcy się podpisali. W czasie mojej kary, Luke wpadł na „genialny” pomysł i wyciął nożem swoje imię w mojej skórze na prawej ręce. Michael i Calum poszli w jego ślady. Jedyną osobą, która nie brała w tym udziału był Ashton. Nie, wiem czemu, ale powiedział, że nie może na to patrzeć. Czy to możliwe, że nie jest taki zły? Nie… przecież brał w tym wszystkim udział, nie mam zamiaru mu ufać. Oni wszyscy są jakimiś pojebami, sadystami i wszystko co złe. Mój tata, zawsze mi mówił, że piekło jest puste, wszystkie diabły są tutaj.
   - Chyba właśnie je spotkałam, tatku.- wyszeptałam, a po mojej zaczerwienionej twarzy zaczęły spływać słone łzy. Dziwie się, że jeszcze mam czym płakać.
  Boże… gdzie się podziała ta silna dziewczyna.


ASHTON POV

   - Nadal nie chce jeść.- oznajmiłem chłopakom wchodząc do salonu, wcześniej wyrzucając kolejną porcję jedzenia, której nie zjadła ta dziewczyna. Trochę mi jej szkoda, w sumie niczym sobie nie zasłużyła na taki los.
   - Trudno, ale dopilnuj, żeby w końcu coś zjadła. Nie chce stracić takiej zajebistej dupy.- zarechotał Luke, a reszta go poparła. Ja jedynie wywróciłem oczami na ich zachowanie. Nie lubię tak traktować dziewczyn, ale cóż, takie życie.
   - Faktycznie, trudno w tych czasach znaleźć fajną dupę, szczególnie z taką zajebistą cipą.- podtrzymał temat Michael.
   - Ashton, jesteś pewny, że nie chcesz? Ja chyba zaraz znów pójdę, kręci mnie to.- Boże, Calum nie ma za grosz wstydu.


   - Jezus, Calum! Daj jej odpocząć. Ona też ma limity. A co z ciałem tamtej dziewczyny?- sprawnie zmieniłem temat.
   - Jest w mojej łazience, w wannie. Nie chciało mi się znów kopać dołu, zrobię to jutro. A tymczasem…
   - Kurwa!- zaklną głośno Michael wywracając krzesło na którym właśnie siedział.
    - Co?- ryknęliśmy razem.
   - Ktoś nas namierzył. Kurwa, jakiś gość nas shakował. Jestem pewny, że to wina tej suki! Idą ją zajebać! Tak jej wpierdolę, że wyląduje w wannie obok tej drugiej.- już się podnosił, widziałem w jego oczach zaślepiającą furie.
   - Ej, spokojnie- starałem się zachować zdrowy rozsądek- kiedy nas namierzyli? Może mamy jeszcze trochę czasu. Nie mam zamiaru iść, przez byle jaką dziewuchę do paki.
   - W czasie naszej orgii. Godzinę temu. -Dodał dobitnie. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Mogą tu być w każdej chwili. Cholera.
   - O nie, nie z nami te numery. Idźcie posprzątać, w razie czego weźcie broń, a ja pójdę pogadać z tą dziwką.
   Wszyscy zerwali się z miejsc by wykonać swoją robotę, ja poszedłem do naszej księżniczki”. Gdy zatrzymałem się przed drzwiami, wziąłem powieszony przy drzwiach bicz. Otworzyłem drzwi i od razu napotkałem zirytowane spojrzenie szatynki. Nie do wiary,  suka się nawet nie bała. Chyba najwyższa pora to zmienić.
   - Kto się włamał do naszego komputera, szmato?- uderzyłem ją biczem. Niech wie, że mam dosyć bycia miłym.

NIALL POV

   Jechaliśmy zgodnie wskazówek Austina  do Soph. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Chciałem prowadzić, ale chłopcy stwierdzili, że jestem „niepoczytalny” i zbyt rozbity emocjonalnie, a oni chcą jeszcze pożyć. Każda sekunda czy minuta dłużyła mi się  niemiłosiernie. Chciałem ją w końcu zobaczyć, przytulić, poczuć. Chciałem znowu być z nią jednością.
   - Teraz chyba w prawo.- przerwał moje myśli Austin.
   - Chyba?- wybuchłem. Jedno spojrzenie w jego oczy dało mi do myślenia, że coś przede mną ukrywa.- Gadaj. Ale już.
   - No.. połączenie, z tamtym kompem, zostało zerwane. Chyba wyczuli nas sygnał.- powiedział nieśmiało.
   - Że, kurwa co?- wkurwiłem się już na maksa. Harry objął mnie ramieniem. Czułem, że rozpadam się na miliard kawałeczków.  Chciało mi się płakać, ale  nie mogłem. Czułem, że coś we mnie właśnie umarło.
   Nikomu nie polecam, tego uczucia, gdy z minutę na minutę tracisz nadzieję. Gdy trzymasz się nadziei, też jest trudno, ale ją masz, nawet jeśli coś jest mało prawdopodobne, ona jest, a gdy jej nie ma… twoje serce jest puste, umysł przyciemniony, a ciało zdrętwiałe. Nie masz na czym się wesprzeć.
   - Nie martw się, znajdziemy ją. Wierze w to.- pocieszał mnie Harry.
   - Właśnie.- podjął pałeczkę Ross.-  Sophie nie przeszła tego wszystkiego tylko po to, by tak skończyć. Była zmotywowana, dla ciebie. To nie jest dziewczyna, która łatwo odpuszcza. Nawet śmierć was nie powstrzyma. Będziecie razem, oboje razem sporo wycierpieliście. Każde nieszczęście musi mieć swój sens. Nie może być tak, że człowiek poświęca ból i łzy za coś bezsensownego.
   - Ej, chłopaki. Nie chcę przerywać tej grupy wsparcia, ale gdzieś dojechaliśmy.
   Wyjrzałem przez okno, dojechaliśmy do jakiegoś domu, był w środku lasu i wyglądał na stary, jakby miał się rozpaść.
   - Chodźmy.- podjął Zayn, rzucając każdemu z nas po pistolecie. Skąd mój kolega ma takie zabawki? Od razu go załadowałem, czułem, jak w moich żyłach zaczęła pulsować adrenalina.
   Nie Mart się Sophie, przysięgłem, że cię znajdę i zrobię to.
   Wyskoczyliśmy z samochodu i udaliśmy się biegiem do domu.

    - Dobra, grunt to mieć...
   - Pokaż się skurwielu! I oddaj moją dziewczynę bo rozpierdolę cię, tak, że nigdy nie będą mogli poskładać cię na nowo. -Wydarłem się na cały dom, który wewnątrz okazał się dużo bardziej nowoczesny i co nie mogło wróżyć dobrze, niepokojąco cichy.
   - Element zaskoczenia.- dodał z kapitulacją Endi.
   - Rozdzielamy się?- spytał Billy, bardziej podekscytowany, niż zestresowany. Miałem ochotę mu dowalić i przypomnieć, ze to jest akcja ratunkowa, a nie jakiś kurwa, film akcji
   - Broń Boże! Trzymamy się razem. -Zarządził Liam. Zgodziliśmy się z nim, no może nie wszyscy, ja czym prędzej pognałem na piętro i zobaczyłem wszechstronny korytarz. Było w nim osiem drzwi, w tym jedno w połowie otwarte. Z filmów akcji, powinienem się nauczyć, że jest to zasadzka i by tam nie wchodzić, ale cóż, wtedy nie myślałem racjonalnie. Wtargnąłem do pokoju, a tam ujrzałem przeraźliwy widok.


   Upadłem na kolana. Wszędzie była krew, a na podłodze były ślady krwawej walki, co ja mówię, w całym pokoju, najbardziej jednak przyciągnął mnie szlak z krwi, prowadzący do łazienki. Jakby ktoś ciągnął ciało. Nie zważając na chłopaków, na których twarzach malowało się najprawdopodobniej przerażenie, wbiegłem na chwiejnych nogach do łazienki. Serce mi biło, a w głowie huczało, myślałem, że wybuchnę, byłem u szczytu wytrzymałości. Co tam zobaczyłem?


   A kolejną porcję krwi, tym razem w wannie. To niemożliwe by człowiek przeżył, bez takiej ilości krwi. Na ścianie widniał krwawy napis.

Spóźniliście się



   Przegięli.


   - Wy skurwiele, wyłaźcie! Kurwa, chodźcie tu, rozpierdolę was, zrobię z was żarcie dla psów, cały dom będzie ociekał waszą krwią i waszymi organami. Zapłacicie, za to co jej zrobiliście!
   - Spokojnie- czułem, że ktoś mnie obejmuję- Uspokój się, to jej nie pomorze.- nie byłem w stanie rozpoznać głosu, który do mnie przemawia.
   - Zapłacicie za to…- wyszeptałem łamiącym się głosem i objąłem, tego kto do mnie mówił. Okazało się, że był to Liam. Wyprowadził mnie z łazienki, moje nogi były jak z waty, nawet nie wiem, czy tam były, nie czułem ich.
   - Chłopaki…- zaczął ostrożnie Ross.
   Odwróciłem się do niego.
   Boże…
   Chyba właśnie zabiłam Sophie. Co myślicie? Jak to się skończy? Może was zaskoczę…;)
 Proszę was o komentarze i pamiętajcie, że im więcej, tym bliżej nexta.
Całuski~ Als
 UWAGA!
Chciałabym wam polecić portal do kupowania i sprzedawani ciuchów - vinted.pl.
Polecam wiele fajnych ciuchów i dla chętnych proponuję odwiedzenie mojego konta jako violent96. Mam setki ciuchów, wiele jest jeszcze niewystawionych, a sprzedać chce szybko, bo potrzebuję kaski i miejsca w szafie;) mogę nawet sporo zejść z ceny
LINK tutaj - VIOLENT96
Polecam i liczę, że coś wam się spodoba;)
Do napisania;D